zaprzyjaznione fora                    

forum teczowe nutki   •                 
forum anarchy squad   •                 
forum unimatrix squad   •                 
forum serwera unimatrix   •                 
the foto borg collective   •                 
 
Index Rejestracja FAQ Użytkownicy Grupy Nasza strona  
 

Dowcipy



Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Strona 4 z 34
Idź do strony Poprzedni  4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14  Następny  [+10]  [34]

Szawel


Commander
::: 2581 :::
wiek: 25
Dyrektor firmy potrzebował nowego pracownika. Dał więc ogłoszenie do prasy.
Po dokonaniu preselekcji przrez dział personalny wybrano czterech
kandydatów, których dyrektor postanowił przeegzaminować osobiście.
Wezwał ich więc do swojego gabinetu i posadził obok siebie.
Pierwszego z nich spytał "co według pana jest najszybsze na świecie"
Facet pomyślał chwilę i mówi "To myśl. Wpada do głowy, nic jej nie
poprzedza po prostu jest."
"Świetnie" komentuje naprawdę zadowolony z odpowiedzi dyrektor i zwraca
się z tym samym pytaniem do drugiego kandydata.
"Mrugnięcie" odpowiada kandydat "Mruga się okiem cały czas, a nawet tego
nie zauważamy."
"Bardzo dobrze" mówi dyrektor i pyta trzeciego.
Ten miał więcej czasu więc starannie przygotował odpowiedź "No więc w
domu mojego ojca jak się wyjdzie na zewnątrz budynku to jest tam taki
mur. Jest na nim przycisk a jak się go wciśnieto momentalnie zapala się
światło na całej posesji. Nie ma nic szybszego niż włączenie światła."
"Doskonale!, a pan?" pyta czwartego kandydata.
"Według mnie najszybsza jest biegunka."
"Co?!" pyta zdziwiony dyrektor
"Spokojnie wyjaśnię. Widzi pan przedwczoraj źle się poczułem i pobiegłem
do kibla. Ale zanim zdążyłem pomyśleć, mrugnąć czy włączyć światło
zesrałem się w gacie.


............................................
Sro Gru 01, 2004 2:46 pm


•  Adults only
Odpowiedz z cytatem

Zobacz profil autoraWyślij prywatną wiadomość


!marysia!
Mam plan: NAPIERDALAMY !!


Fleet Captain
::: 3928 :::
STEAM_0:0:844298
wiek: 113
> Siedzi facet w barze a przy sasiednim stoliku samotna kobieta. Taaka
> laska!
> "Ale piekna kobieta - mysli sobie. Podejde do niej i zagadam. Ale co jej
> powiem? Na pewno cos wymysle. Tylko zebym sie nie zblaznil. Nie no, nie
> pojde. Jestem taki niesmialy. Ale ona jest taka piekna, musze ja poznac!
> Powiem jej ze zakochalem sie od pierwszego wejrzenia.
> Eee tam, na pewno mnie wysmieje. To moze postawie jej drinka i rozmowa
> sama sie potoczy? Akurat, taka laska nie zwrociuwagi na takiego szaraka
> jak ja.
> Ale to moja wielka szans, musze ja wykorzystac! Gdybym tylko wiedzial jak
> zaczac..."
>
> W tym momencie kobieta wstala od stolika i zniknela za drzwiami.
> "Uff, no to problem z glowy. Przynajmniej nie musze sie juz meczyc"
>
> Ale po chwili babka wraca i znow siada przy stoliku obok.
>
> "tak,wrocila! To znak ze jestesmy sobie pisani, Bog mi ja zeslal! Zagadam
> do niej, nie ma się czego bac. Zebym tylko wymyslil cos madrego.
> OK stary, bierz sie w garsc i ruszaj."
>
> Gosc wstaje, podchodzi do kobiety i pyta:
> - Srałaś?


............................................
Sro Gru 01, 2004 4:18 pm


•  Adults only
•  BORG Elite Member
•  BORG Member
Odpowiedz z cytatem

Zobacz profil autoraWyślij prywatną wiadomość


volcano
wredny ch*j


Commander
::: 2684 :::
STEAM_0:1:6840883
wiek: 39
(19:31) <+zabita> -moszna?
(19:31) <+zabita> -pracie cie bardzo
(19:31) <+zabita> -ja tylko na minetke.
(19:31) <+zabita> -Dziwkuje.
(19:31) <+zabita> -Cala przyjemnosc po moim sromie


............................................
Sro Gru 01, 2004 10:38 pm


•  Adults only
•  BORG Elite Member
•  BORG Member
•  Moderatorzy
Odpowiedz z cytatem

Zobacz profil autoraWyślij prywatną wiadomośćWyślij email


Szawel


Commander
::: 2581 :::
wiek: 25
Facet podchodzi do dziewczyny siedzącej przy stoliku w knajpie.
- Masz ochotę na chwilę magii ze mną?
Ona zaciekawiona:
- Magii?
- Tak, idziemy do mnie, wsiadasz na mnie, pieprzymy sie, a potem znikasz

Po całonocnej libacji budzi się rosyjski generał, otwiera oczy i widzi jak adiutant czyści jego mundur z wymiocin.
Żeby się jakoś wytłumaczyć generał tako rzecze do niego:
- Wot młodzież dzisiejsza, w ogóle nie umieją pić. Wczoraj jakiś porucznik całego mnie zarzygał!
Na to adiutant:
- Rzeczywiście panie generale! Całkiem go popierdoliło! Nawet w spodnie panu nasrał!

Siedzi sobie sroka na brzozie, a tu nagle do brzozy podchodzi krowa i zaczyna sie wspinać. Sroka w szoku obserwuje jak krowa spokojnie sadowi sie koło niej na gałęzi i wreszcie pyta sie krowy:
- Krowa, co ty robisz?
- No przyszlam sobie wisienek pojesc - mowi krowa.
- Ty Krowa... ale to jest brzoza a nie wisnia...
- Spoko... Wisienki mam w słoiczku...

Spotykają się dwie koleżanki.
- No, jak tam twój chłopak? Nadal cały czas pochłonięty matematyką?
- A, daj spokój, nie chcę już nic o nim słyszeć. Wczoraj wieczorem dzwoniłam do niego, a on mi powiedział, że nie ma dla mnie czasu, bo właśnie pieprzy się z jakimiś dwiema niewiadomymi.

Panie Boże, proszę Cię o mądrość, żebym mogła zrozumieć swojego mężczyznę, o miłość bym mogła mu przebaczyć, o cierpliwość bym mogła znieść jego humory. Nie proszę Cię o siłę, bo wtedy bym go zajebała...

UWAGA PROMOCJA!!
ZNICZE NA GRÓB Z POZYTYWKĄ ZESPOŁU ICH TROJE Z UTWOREM
"WSTAŃ, POWIEDZ NIE JESTEM SAM..."

Na lekcji z historii Pani opowiada o bitwie pod Grunwaldem. Kwiat rycerstwa polskiego, Litwini, te klimaty. Pani się nakręca coraz bardziej patetycznie. Mały Jasio nadmuchał torebkę po cukrze i sruuuu, strzelił. Dzieciaki w śmiech, atmosfera prysła.
- Jasio. Jutro chcę widzieć ojca.
Przyszedl ojciec, Pani sie skarzy, że Jasio zepsuł taką podniosłą chwilę i wykład.
Wie Pani. On rzeczywiście ma coś z tymi torebkami. Przedwczoraj stoję sobie za stodołą, rucham kozę, a Jasiu jak nie pierdolnie z torby po cemencie. Tylko rogi mi w rękach zostały.

Na lekcji religii ksiadz pyta dzieci:
- Prosze powiedziec, co wasi rodzice robia pierwsze po rannym przebudzeniu?
- Mój tata rano, jak wstanie, to idzie do lazienki i sika do wiadra, ze slychac na cale mieszkanie, bo my biedni jestesmy i
nie mamy ladnej lazienki! - mówi pierwsze dziecko.
- Nie, nie, moze ktos inny! - mówi ksiadz.
- Mój tata jak idzie do ubikacji to nic nie slychac, bo my mamy bardzo ladna lazienke z muszla klozetowa, z kafelkami i z
wanna! - mówi inne dziecko.
- Nie, nie, nie, nie! Powiedzcie mi, co powinien zrobic prawdziwy katolik po przebudzeniu! - blaga ksiadz. Na to wstaje
trzecie dziecko:
- Mój tata pierwsze jak wstanie to kleka przed lózkiem....
- Swietnie, o to chodzi - przerywa ksiadz - Dalej prosze, a pozostale dzieci niech sluchaja!
- ... No to, jak tata wstanie to kleka przed lózkiem, nachyla sie.. i wyciaga slome z dupy, bo my taki siennik mamy....

W kolejce stoja 6-letni syn i ojciec. Przed nimi stoi gruba baba - tak
ze 150 kg minimum. Synek mowi do ojca:
- Tato, patrz jaka ta baba jest ogrooomnaaaa...
Ojciec sie zaczerwienil, glupio mu sie zrobilo i mowi:
- Synku, nie mozna tak mowic o ludziach.
- Ale ona jest taka gruuubaa... nigdy nie widzialem takiej grubej baby.
- Dobrze, ale to niegrzecznie w ten sposob mowic o innych.
W tym momencie kobiecie przy pasku odzywa sie komorka - pi, pi, pi, pi
A synek z przerazeniem:
- Tato! Uwazaj! Bedzie cofac!


............................................
Czw Gru 02, 2004 5:48 pm


•  Adults only
Odpowiedz z cytatem

Zobacz profil autoraWyślij prywatną wiadomość


Cerebro


Petty Officer
::: 61 :::

międzynarodowa wycieczka przyjeżdża pod największy wodospad na świecie-"Niagara falls":
- ....ooo my God, it's wonderfuuuuul.....
- ....ooo main Gott, das ist wuuuuunderbar....
- ....gospodin, eto priekrasnoooojeee...
- ....ooo kurwa, ja pierdoooooleeee...


............................................
Wto Gru 07, 2004 2:39 am


Odpowiedz z cytatem

Zobacz profil autoraWyślij prywatną wiadomośćWyślij email


h34t


Chief Warrant Officer
::: 588 :::
STEAM_0:1:4087338
wiek: 40
Przychodzi facio do sklepu i pyta się:
- Macie jakieś bardzo trudne puzzle?
- Mamy. Może być pustynia 500 części?
- Nie!! To na pięć minut. Może coś cięższego!!
- No, a np. ocean 1500 części??
- Łee. 10 minut!
- No to najtrudniejszy zestaw - niebo nocą, 2500 części!!
- Niee!!! Nie macie naprawdę nic trudniejszego??? Może być trójwymiar...
- Niech pan idzie do piekarni po bułkę tartą i poskłada sobie z niej rogalik...

------

Facet z kobieta zatrzymuja sie na srodku chodnika i zatapiajac sie w namietnym, glebokim pocalunku. Mocno sie pieszcza, nie zwracajac na nikogo uwagi. W pewnej chwili podchodzi do nich mezczyzna, zaglada przez jedno ramie, przez drugie ramie, glosno chrzaka. Widac, ze probuje zwrocic na siebie ich uwage... Facet przestaje wiec calowac babeczke i poirytowany pyta:
- Panie, czego pan chce do cholery?!
Mezczyzna speszony pokazuje palcem na kobiete i mowi:
- Bardzo przepraszam, ze przeszkadzam, ale zona ma klucze do domu...

------

Pewnego razu tata miał popilnować Jasia pod nieobecność mamy. Założył malcowi słuchawki, włączył adapter i nastawił płytę z bajką, a następnie poszedł do sąsiadki na małe "sam na sam". Wraca po trzech godzinach i od progu słyszy jakieś głuche odgłosy oraz krzyki dochodzące z pokoju syna. Wchodzi tam i widzi dziecko bijące głową o ścianę oraz wrzeszczące:
- Chcę! Chcę! Chcę!
Zdziwiony zakłada słuchawki, a tam głos:
- Czy chcesz usłyszeć bajeczkę... kchrp, czy chcesz usłyszeć bajeczkę... kchrp, czy chcesz usłyszeć bajeczkę... kchrp...

------

10 najsłynniejszych powiedzonek w historii, które zawierały przekleństwo:

1. "Co to kur.wa było?" - Burmistrz Hiroszimy
2. "Skad się wzięli ci wszyscy piep.rzeni Indianie?" - General Custer (Little Big Horn)
3. "Każdy piep.rzony idiota może to zrozumieć!" - Einstein
4. "Ona tak naprawdę wyglada, do ****y nędzy!" - Picasso
5. "Jak kur.wa to rozwiazałem?" - Pitagoras
6. "Co ty chcesz mieć na tym piep.rzonym suficie?!" - Michat Anioł
7. "Kur.wa, nie przypuszczam żeby teraz spadł deszcz" - Joanna d'Arc
8. "Pierd.olona ulewa!" - Noe
9. "Potrzebna mi ta parada jak piep.rzona dziura w głowie" J.F. Kennedy
10. "A kto się kur.wa dowie?" - Bili Clinton


............................................
Pon Gru 13, 2004 1:14 am


Odpowiedz z cytatem

Zobacz profil autoraWyślij prywatną wiadomość


IronEd


BORG Moderator
::: 980 :::
wiek: 38
Napisy na zderzakach:
- Jeżeli nie podoba ci się mój styl jazdy - zejdź z chodnika
- Uważaj na idiotę, który za mną jedzie.
- Sponsored by dady.
- Stare, ale spłacone.
- Tak, to prawda, jestem wolniejszy... ale i tak jadę przed tobą
- Wyprzedzaj. Wal śmiało, to samochód teściowej.
- Ktoś już czeka na twoją nerkę.
- Nie spieszę się, jadę do pracy.
- Mafia (na samochodzie służbowym).
- Mocy, przybywaj (napis na "maluchu").
- Mój drugi samochód to porsche.
- Jeśli możesz przeczytać ten napis, to znaczy, że umiesz czytać.
- Ubezpieczony przez mafię, stuknij mnie, a my stukniemy ciebie.
- Nie trąb! Obudzisz kierowcę!
- Samochód-pułapka, zaparkuj gdzie indziej.
- Jeżeli widzisz ten napis, to znaczy, że zgubiłem przyczepę.
- Nie wierzę w rdzę.
- Nie trąb, robimy, co możemy.
- Nie pij za kierownicą. Stukniesz kogoś w zderzak i sobie rozlejesz.
- Co tak blisko, przecież się nie znamy!
- Taksówka mamusi.

Turysta pyta bacę:

- Baco, dlaczego wywiesiliście przed drzwiami tabliczkę "Uwaga pies!", skoro macie małego pieska?

- Bo już trzy razy mi go zdeptali!


............................................
Wto Gru 14, 2004 5:23 pm


•  Clan ReserVoir Dogs
Odpowiedz z cytatem

Zobacz profil autoraWyślij prywatną wiadomość


ricky c


Petty Officer
::: 85 :::
STEAM_0:0:4033136

jasio pyta ojca:
-tato z kad ja sie wzialem ??
-yyyyyyy, ano wiesz.....bocian był i wogóle...
-ale ty tato dziwny jetses, masz taka ladna zone i posuwasz bociany


Zdzisiu do Krychy
-Krycha napijesz sie wina
-Nie no co ty zdzichu przeciez wiesz zw z gwinta nie pije
i za to cie krycha szanuje !!!

siedzi facet w restauracji i zamawia talerz zupy. po chwili jednak cos mu nie pasuje i wola kelnera:
-moze pan sprobowac zupy ??
-a co jest z nia nie tak ?
- niech pan sproboje!
-ale dlaczego ??
-niech pan poprostu sproboje
-bobrze juz sproboje gdzie jest lyzka?
-no wlasne, gdzie jest kurwa lyzka !!

kawaly z CKM ,grudzien 2004


............................................
Sro Gru 15, 2004 5:54 am


Odpowiedz z cytatem

Zobacz profil autoraWyślij prywatną wiadomośćWyślij email


h34t


Chief Warrant Officer
::: 588 :::
STEAM_0:1:4087338
wiek: 40
"List Jasia do Œwiętego Mikołaja

Drogi Mikołaju, Musisz być zaskoczony, że piszę do Ciebie dziœ, 26 grudnia. No cóż, bardzo pragnšłbym wyjaœnić pewne sprawy, które miały miejsce na poczštku miesišca, kiedy, pełen złudzeń, napisałem do Ciebie list. Prosiłem o rower, kolejkę elektrycznš, parę rolek oraz strój do piłki nożnej. Zniszczyłem sobie umysł uczšc się przez cały rok. Nie tylko byłem pierwszy w klasie, ale miałem też najlepsze oceny w całej szkole. I nie skłamię, jak powiem, że nie było nikogo w całej okolicy, kto zachowywałby się lepiej ode mnie wobec rodziców, braci, przyjaciół i sšsiadów. Byłem posłuszny i nawet pomagałem starszym przechodzić przez ulicę. Faktycznie nie było niczego możliwego dla mnie do zrobienia, czego bym nie zrobił dla ludzkoœci. I gdzie Ty ****a masz jaja, żeby dać mi jakieœ ******lone jo-jo,****owy gwizdek i parę wstrętnych skarpetek? Co Ty sobie, ****a, wyobrażasz ty stary, tlusty *****ie, że robisz ze mnie frajera przez cały rok, żeby na koniec pod choinkę puœcić mi takie gówno? I na dodatek, jakbyœ jeszcze mnie za mało wydymał, to Kwiatkowskiemu z naprzeciwka dałeœ tyle zabawek, że ledwo do domu wszedł. Żebym Cię ****a nie widział, jak próbujesz zmieœcić to swoje wielkie, tłuste dupsko w moim kominie w przyszłym roku. Wy******lę Cię i obrzucę kamieniami te Twoje ***ane renifery ! Wypłoszę je, i będziesz musiał zapierdalac na ten swój biegun północny na piechotę, tak jak ja muszę zapierdalac, skoro nie przywiozłeœ mi tego zasranego roweru.
******L SIĘ !
W przyszłym roku się przekonasz, jaki mogę być wstrętny !
TY GRUBY OBCIĽGACZU !
Bez powazania,
Jasio Klasa 4 "


............................................
Czw Gru 16, 2004 8:28 am


Odpowiedz z cytatem

Zobacz profil autoraWyślij prywatną wiadomość


Ho0ti3
huti


Lieutenant
::: 1599 :::
STEAM_0:0:4259883
wiek: 33
Nie wiem moze znacie, moze juz sa te dowcipy co napisze:


- Co powie blondynka, którą poprosisz o kontrolę działania kierunkowskazu?
- Działa. Nie działa. Działa. Nie działa. Działa. Nie działa.


Jedna z blondynek kupuje nowe mieszkanie i zaprasza do niego swoją koleżankę, też blondynkę i mówi:
- Mam tu taki fajny przycisk. Jak pstrykam to raz jest światło,a raz go nie ma.
Obie blondynki przyglądaja się z zaciekawieniem nowemu zjawisku. Nagle jedna zadaje pytanie:
- A gdzie to światło jest, jak go nie ma?
Druga na to:
- Choć, to ci pokażę.
Udaje sie do kuchni, otwiera drzwi lodówki i mówi:
- Tu się chowa.


Blondynka do męża:
- Idę kupić ocet.
- W tej skąpej sukience?
- Nie, w butelce.


- Mężczyzna w żółtych slipkach ma natychmiast opuścić teren pływalni-wrzeszczy ratownik.
- A dlaczego mam wyjść ?
- Bo pan sika.
- Przecież wszyscy to robią...
- Ale tylko Pan z trampoliny.


Samolot z pięcioma pasażerami ma właśnie się rozbić. Pojawił się problem, gdyż na pokładzie są tylko cztery spadochrony.
Pierwszy pasażer powiedział:
- Jestem Roy Keane, jeden z najlepszych Irlandzkich piłkarzy, jestem wart mnóstwo pieniędzy, moi fanie mnie potrzebują, dlatego myślę że powinienem się uratować.
Druga osoba powiedziała:
- Jestem Gerry Adams, radykalny Irlandzki polityk, który naprawdę może pomóc swojemu krajowi, dlatego myślę, że powinienem być ocalony.
Pozostali przyznali mu rację i dali drugi spadochron.
Trzecia osoba powiedziała:
- Jestem David Beckham, kapitan angielskiej drużyny narodowej, mam żonę i dwóch synów, wszyscy wiedzą, że jestem naprawdę miłym facetem, ale wszyscy myślą, że jestem głupi. To nie prawda, dlatego ja wezmę spadochron.
I wyskoczył.
Zostały dwie osoby. Papież i 10-cio letnia uczennica.
Papież powiedział:
- Dziecko, jestem stary i przeżyłem swoje, ty jesteś wciąż młoda i życie przed tobą. Weż spadochron a ja zostanę w samolocie.
- Wszystko jest w porządku, powiedziała dziewczynka, nadal mamy dwa spadachrony. David Beckham zabrał mój tornister.

Pozdrawiam


............................................
Czw Gru 16, 2004 8:36 am


•  Clan Destructive Socks
Odpowiedz z cytatem

Zobacz profil autoraWyślij prywatną wiadomość


wlodek
polish^mi


Lieutenant
::: 1511 :::
STEAM_0:1:678316
wiek: 34
Za krzakami na autostradzie skrył się patrol policji. Wszyscy jadą bardzo szybko i po kolei płacą mandaty. W pewnej chwili przejechała wolno syrenka i policjanci postanowili dać jej kierowcy nagrodę - okrągłą stówkę.
- Co pan zrobi z tą nagrodą? - spytali.
- Wreszcie zrobię prawo jazdy - odpowiedział.
- Niech pan go nie słucha, on jak sobie mocno popije zawsze gada od rzeczy - wtrąciła żona.
Babcia:
- A mówiłam ci Stasiu, że kradzionym autem daleko nie zajedziesz!
Na to dziadek wychodzi z bagażnika:
- Czy to już Austria?!

_______________________


Na skrzyżowaniu na światłach stał konny policjant. Za nim zatrzymał się
dzieciak, na nowiutkim, błyszczącym rowerku
- Ładny rower! - Mówi policjant, - dostałeś go od Mikolaja?
- Taaaakk..
- To w przyszłym roku powiedz Mikołajowi, żeby ci przyniósł lampkę,
powiedział policjant i wypisał dzieciakowi mandat za 'brak świateł
Dzieciak wziął mandat i powiedzial:
- Ładny kon. Dostał pan go od Mikołaja?
Rozbawiony policjant odpowiedział tak.
- To w przyszłym roku niech pan powie Mikołajowi, żeby dał mu chuja między nogami, zamiast na grzbiecie.


------------------------


Idzie dwóch policjantów. Nagle jeden znalazł lusterko, patrzy i mówi:
- O! Moje zdjęcie!
Drugi bierze i mówi:
- No coś ty, to moje zdjęcie
Pokłócili się i poszli na komendę. Tam trafili na komendanta, który postanowił autorytatywnie rozstrzygnąć spór. Spogląda i mówi:
- No co wy, chłopcy, swego komendanta nie poznajecie? A w ogóle, to po cholerę wam moje zdjęcie, co?
I zabrał lusterko do kieszeni. Po powrocie do domu przebrał spodnie.
Kilka godzin później córka go pyta:
- Tato, możesz mi dać kilka złotych?
Komendant:
- A weź sobie ode mnie z kieszeni.
Córka poszła, znalazła w kieszeni lusterko, i woła do matki:
- Mamoooo! Widziałaś, tato nosi w kieszeni zdjęcie jakiejś laski
Matka przybiegła, patrzy i mówi do córki:
- Coś ty, to jakaś stara rura!


------------------

- Płaci pani mandat! - mówi dwóch policjantow, zatrzymując samochód, jadący z nadmierną prędkością.
- A czy nie mogłabym zapłacić w naturze?
- Co to znaczy: "w naturze"?
- No, wiecie, musiałabym zdjąć majtki i wam dać...
Policjant odwraca się do kolegi i pyta:
- Potrzebne ci są majtki?
- Nie!
- Mnie też nie.


............................................
Sob Gru 18, 2004 10:27 pm


•  Clan Destructive Socks
Odpowiedz z cytatem

Zobacz profil autoraWyślij prywatną wiadomość


h34t


Chief Warrant Officer
::: 588 :::
STEAM_0:1:4087338
wiek: 40
Patologiczna rodzina na wiejskiej melinie, naj**ana Krycha mówi do Zdzicha :
- Zdzichu, kur** ja chce komórke, wszyscy maja , ja tez chce...
- A tam daj mi spokój stara, pij !
- Zdzichu komórke chce ! - i marudzi i marudzi caly wieczór Krycha
- Dobra tam dobra, pij ! - odburknal wkurzony juz Zdzisiek.
Krycha sie na***ala i zasnela, a Zdzisiek na***any wyszedl na plac, wzial kilka desek i gwozdzi, pozbijal jej komórke i poszedl spac. W nocy nawalona ekipa zobaczyla komorke przechodzac obok i na deskach ktos napisal sprayem "Krycha to kur**". Wstaje Zdzisiek na mega kacu wychodzi, widzi na komórce napis i drze sie do Krychy:
- Krycha wstawaj kur**, sms przyszedl !


............................................
Pon Gru 20, 2004 2:37 pm


Odpowiedz z cytatem

Zobacz profil autoraWyślij prywatną wiadomość


h34t


Chief Warrant Officer
::: 588 :::
STEAM_0:1:4087338
wiek: 40
Cztery zajebiste chinskie kawaly

jokes

Wedlug mnie 3 jest the best


............................................
Pon Gru 27, 2004 8:43 am


Odpowiedz z cytatem

Zobacz profil autoraWyślij prywatną wiadomość


Sw@y
I'm Just a n00b


Lieutenant Junior Grade
::: 1075 :::
STEAM_0:1:273369
wiek: 41
Z pamiętnika przedszkolaka

...dzisiaj znów mama zaprowadziła mnie do przedszkola, chociaż całą drogę musiała mnie ciągnąć. Czy ci dorośli naprawdę nie mogą zrozumieć, że człowiek czasami pragnie odpocząć od tego wrzasku i ciężkiej harówki. Na przykład wczoraj przez cały dzień robiliśmy błoto na podwórku, przez co dzisiaj czułem się wykończony. Ba, ale co to kogo obchodzi. Jak się ma prawie pięć lat to już się jest poważnym człowiekiem, a starzy traktują mnie ciągle jak dzieciaka. Jak sikam w majtki to wcale nie znaczy że jestem dziecko! Po prostu czasami nie zdążę dobiec do kibla. No ale dosyć tych narzekań. Nie było ostatecznie tak źle, najpierw z młodym Gałązką rzucaliśmy klockami w dziewczyny. Ten kto trafił w głowę dostawał premię. Wygrałbym, ale te głupie dziewuchy wogóle nie znają się na sporcie: od razu poleciały na skargę do pani. Całe szczęście że zaraz szliśmy na obiad, bo w tym kącie chybabym z nudów umarł. Po obiedzie pani pokazała nam alfabet. No kurewsko zajebista sprawa. Można sobie wszystko zapisać i potem nic nie trzeba pamiętać. W praktyce jednak okazało się że wcale nie jest to takie genialne. Pani pokazała nam literę to ją sobie zapisałem, no a skoro zapisałem to mogłem ją zapomnieć, tyle tylko że jak już zapomniałem to nie wiedziałem co zapisałem. Popieprzone to wszystko...


...wczoraj mama znów zawiozła mnie w wózku do przedszkola.Dobra by z niej była baba,tylko ma słabe przyspieszenie pod górke.Młody gałązka się chwali,że jego mama jak się spieszy , to wyprzedza nawet rowerowców.Co tam.Gruby Artur ma jeszcze gorzej.On już musi chodzić do przedszkola piechotą.Gruby Artur jest zresztą całkiem głupi.Przez całe dnie nic nie robi ,tylko zagląda dziewczynom pod sukienki.Naprawdę nie wiem ,co w tym ciekawego.Jak kiedyś zajrzałem cioci Basi to zobaczyłem tylko majtki.,a pod nie już nie zaglądałem.Zresztą jak kiedyś wujek Boguś próbował zajrzeć to dostał od cioci po pysku.Tata mówi że jak się ludzie biją to zawsze chodzi o pieniądze. Dziwne miejsce na przechowywanie portfela . No dobra , muszę kończyć bo idzie pani,żeby zabrać mnie z kąta...


...i znowu siedzę w przedszkolu jak ten palant, a za oknem śliczna pogoda. Już bym tak nie narzekał, żeby chociaż pani pozwoliła nam na 5 minut wyjść, ale NIE!!! Na podwórku jest błoto i się utaplamy. Mnie się do tej pory zdawało że to zaleta. Mieszać błoto mogę godzinami, chyba politykiem zostanę bo ostatnio słyszałem jak ktoś mówil że cała ta polityka to niezłe błoto. Politykiem to bym chciał zostać jeszcze z jednego powodu. Mama mówiła, że oni cały dzień nic nie robią tylko pierdzą w stołek, a mają z tego kupę forsy. Jako że ostatnio moje kieszonkowe uległo nadspodziewanemu zamrożeniu z okazji wylania do kibla mamy perfum żeby z butelki zrobić psiukawkę, postanowiłem z chłopakami trochę podreperować swój budżet. Młody Gałązka przyniósł stołek, Gruby Artur i ja objedliśmy się fasolówy i umówiliśmy się u Grzesia Klapidupy. Pierdzieliśmy w ten stołek cały dzień, a jedyne cośmy zarobili, to Gruby Artur w tyłek od swojej mamy bo tak się nadął że walnął bąka z kleksem. Forsy też żadnej nie dostaliśmy, tylko Grzesio przez tydzień musiał wietrzyć pokój bo się tam wejść nie dało. To chyba jednak tylko politycy tak potrafią. My mamy jeszcze za mało wprawy. Swoją drogą to w tym sejmie musi być niezły smród, jak tyle polityków w jednym miejscu. Zresztą co jakiś czas słychać że jest jakaś śmierdząca sprawa i że rozszedł się smród. Sie chłopaki poświęcają.... No dobra, dość tego leżakowania, trzeba się trochę pobawić...


Życie młodego człowieka jest naprawdę ciężkie. Zawsze można dostać w tyłek, nawet jak się jest niewinnym. Inna sprawa że trochę winny byłem, ale to był nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Było to tak: tata był w pracy a mama wyszła gdzieś po zakupy. Przyszedł do mnie młody Gałązka, Gruby Artur i Maniek zwany Letkim (zupełnie nie wiem dlaczego). Bawiliśmy się w kuchni w faraona, i mieliśmy zrobić mumię. Nikt nie chciał się zgłosić więc wybraliśmy na mumię Mańka. Maniek nie protestował, bo on jeszcze nie bardzo umie mówić. Owijaliśmy go taśmą samoprzylepną, aż tu nagle, gdy już byliśmy w połowie Maniek zaczął się drzeć "mamatijakupaja". Mówił to zawsze wtedy kiedy chciał kupę, no to go zaczęliśmy rozwijać. Tyle że ta taśma jakoś nie bardzo chciała go puścić. Gałązka wymyślił, że skoro nie możemy uwolnić go całego to chociaż rozkleimy mu spodnie i zaniesiemy do kibla żeby zrobił swoje. Tyle, że jak już zdjąłem Mańkowi gacie to on nagle zaczął. Nie zdążylibyśmy go donieść do kibla więc wstawiliśmy go do zlewu. Ja złapałem za szklankę i podstawiłem ją przed niego żeby nie zasikał mamie garnków a Gruby Artur łapał klocki. No i pech chciał, że jeden mu wypadł i wleciał wprost do grochówki która stała na kuchni. Próbowaliśmy go wyłowić sitkiem do herbaty, ale się nie udało, chyba sie rozpuścił. Myślałem że to będzie najgorsze, ale nie, tata zjadł i nawet się nie skrzywił. Wkurzył się o co innego: Artur po wszystkim wytarł ręce w ścierkę. Nie wiedziałem co z nią zrobić więc wrzuciłem ją do kibla i spuściłem wodę. W tym momencie sedes zamienił się w wulkan. Chciałem go trochę przetkać, najpierw ręką, potem szczoteczką do zębów mamy, ale nic nie pomogło. No to nawrzucaliśmy tam papieru żeby nie było widać ścierki i wróciliśmy do kuchni pełni nadziei że tata i mama nic nie zauważą. Niestety, cud się nie zdarzył. Następnym razem zacznę od pochowania mamie i tacie wszystkich pasków do spodni...


Dziś od samego rana postanowiłem być dobrym człowiekiem. Chciałem zrobić coś dla ludzkości. Jako że najbliższa ludzkość to moja mama i tata, postanowiłem im zrobić śniadanie. Kroić chleba jeszcze nie umiem, do patelni nie dosięgam, ale coś jednak zrobić trzeba. Pogrzebałem w szafkach i znalazłem kisiel malinowy. Nie bardzo wiedziałem jak się to robi więc poleciałem do młodego Gałązki, bo ten kujon już się trochę nauczył czytać i mógł przeczytać instrukcję. Okazało się że wystarczy do kubka wsypać trzy czubate łyżki cukru i to co jest w torebce, a potem zalać wrzącą wodą. Z wodą bym sobie poradził, ale przekopałem cały dom i okazało się że nigdzie nie ma ani jednej czubatej łyżki. Inna sprawa że ja nawet nie wiem jak taka czubata łyżka wygląda, więc dałem sobie spokój. Swoją dobroć przeniosłem na obiad. Chciałem trochę pomóc mamie. Mama powiedziała że na obiad będą ryby i mogę jej pomagać obtaczać te ryby w mące. Wszystko szło super dopóki nie wrócił z pracy tata. Strasznie się gdzieś spieszył i powiedział że jeść nie będzie. To po to ja się tak dla tej ludzkości męczę? Ze złości aż mi łzy napłynęły do oczu i zakręciło mnie w nosie. Tata właśnie podszedł w swoim nowym garniturze żeby pożegnać się z mamą, a ja w tym momencie kichnąłem: prosto w talerz z mąką! Chyba pobiłem rekord szybkości w zamykaniu się w łazience, bo tato ostatnio to coś nerwowy, a jak się zdenerwuje to bardzo szybko biega. No cóż, nie opłaca się poświęcać, nikt tego nie ceni...


Chyba muszę zmienić swój stosunek do Grubego Artura. Okazał się bardzo mądrym człowiekiem. Zaczęło się od tego jak młodemu Gałązce zaklinowało się gówno w tyłku. Siedział w kiblu z pół godziny i gdyby mu mama nie pomogła widelcem to chyba by tam siedział do śmierci. No właśnie, teraz już wiem jak wygląda usrana śmierć o której tyle się słyszy od dorosłych. Tak mi się wydaje że to musi być straszna choroba i dużo ludzi na nią zapada. Kiedyś jak mi się udało spinaczem otworzyć taty biurko to nawet widziałem kasetę na której chyba były sfilmowane przypadki tej choroby, bo na okładce były jakieś panie z tak porozciąganymi otworami w tyłkach, że to co Gałązka zrobił to był mały pikuś w porównaniu z tym co one musiały przejść. Nawet pamiętam nazwę łacińską tej choroby, bo była nadrukowana na kasecie: Anale Perwersjum czy jakoś tak. Co jeszcze zauważyłem na tej kasecie to to, że tym paniom poodpadały siurki. Jak powiedziałem o tym Gałązce to się trochę przestraszył, ale kolektywnie sprawdziliśmy czy jemu to grozi i okazało się że jemu trzyma się dosyć mocno. W każdym razie mieliśmy go co tydzień kontrolować. To była tajemnica, ale w jakiś sposób dowiedział się o tym Gruby Artur. Zaczął się z nas śmiać świnia jedna, i powiedział że dziewczyny bez siurków się RODZĄ!!! Zaczęliśmy mu tłumaczyć że jest głupi, bo jakby miały wtedy sikać, ale potem przypomniałem sobie że i Baśka Smalec i Jolka z jednym zębem i nawet ta ruda Mariola jak sikają do piaskownicy to kucają. Kurde frans, faktycznie z nimi coś jest nie tak. Poszliśmy z młodym Gałązką do Baśki Smalec i kategorycznie zażądaliśmy żeby pokazała nam siurka. Faktycznie, zamiast niego miała tylko jakąś szparkę. No proszę, człowiek całe życie się uczy, a głupi umiera...


Dzis dowiedziaiłem się o sobie bardzo niemiłej rzeczy. A wszystko przez Grzesia Klapidupę, Grubego Artura i mojego tatę, ale od początku. Dziś po obiedzie przyleciał do mnie Grzesio i zaczął mi opowiadać co mu się przytrafiło. Bawił się z chłopakami w chowanego i w nagłym przypływie geniuszu schował sie do skrzynki na piasek przed klatką, wtedy zobaczył przez szparę jak do skrzynki podeszło trzech panów w dresach, wygodnie sobie na niej usiedli i zaczęli coś popijać. Grzesio przez nich przesiedział w skrzyni trzy godziny, ale nie żałuje, bo dowiedział się bardzo ciekawych rzeczy i poznał parę fajnych przekleństw. Opowiedział mi wszystko i muszę przyznać że jedna rzecz mnie bardzo zainteresowała. Podobno każda dziewczyna ma przy sobie kakao tylko nie każdemu daje. Być może Grzesio coś przekręcił, ale jak się go dopytywałem to przysięgał że tak właśnie powiedzieli. A faceci byli na pewno bardzo mądrzy bo byli całkiem łysi, a mama mówi że jak komuś wychodzą włosy to musi być bardzo mądry. Interesowało mnie to dlatego że strasznie lubię kakao, więc jakbym je od jakiejś dziewczyny wycyganił to by było fajnie. Tyle że najwyraźniej te dziewuchy to straszne sknery. Myślałem, myślałem, aż w końcu wymyśliłem, że spytam o radę Grubego Artura. On z wszystkich chłopaków najlepiej zna się na kobietach. Gruby Artur powiedział mi, że jak chcę coś od dziewczyny to muszę być kurtularny i powiedzieć jej jakiś kontplement. Nie bardzo wiedziałem co to znaczy więc Arturo wyjaśnił że po prostu trzeba je prosić i zawsze mówić że coś mają ładne. Nie bardzo mi to pasowało, ale w końcu Gruby Artur to fachowiec; to on pierwszy odkrył że dziewczyny nie mają siurków. Pamiętając o wskazówkach przystąpiłem do działania. Akurat w pobliżu nie było żadnej innej dziewczyny jak tylko siostra młodego Gałązki. Wprawdzie jest już stara bo kończy gimnazjum, ale kiedy była młoda to była z niej całkiem niezła laska, widziałem ją na zdjęciach. Ułożyłem sobie przemowę i podszedłem do niej. Pamiętając nauki Grubego Artura powiedziałem, że słyszałem że ma ładne kakao i czy mogłaby mnie poczęstować. No i klops, nie podzieliła się, franca jedna. Jeszcze mnie tak zwymyślała, że gdybym to powtórzył to do końca życia nie obejrzałbym dobranocki. No i na koniec powiedziała że jestem zboczony: to już mnie trochę ubodło! Jak poszedłem z reklamacjami do Artura, to on stwierdził że miała rację, przecież kakao jest mdłe, jest na nim korzuch no i wogóle jest do kitu. Wtedy sobie uświadomiłem że nie znam nikogo kto lubiłby kakao. No i masz. Faktycznie jestem zboczony. Słyszałem że to można leczyć, tylko nie wiem gdzie. Postanowiłem porozmawiać z tatą: w końcu jest lekarzem i powinien wiedzieć takie rzeczy. Tyle, że jak spytałem go gdzie mogę się wyleczyć ze zboczenia, to najpierw zrobił oczy wielkie jak cycki cioci Basi, a potem posadził na stole i zaczął opowiadać jakieś koszmarne bzdety o pszczółkach i kwiatkach, o tym że jak się ludzie całują to się kochają i odwrotnie i tym podobne świństwa których aż się słuchać nie dało. Doszedłem do wniosku że tata jest bardziej zboczony niż ja, a skoro on się z tego nie leczy, a wręcz przeciwnie, jeszcze leczy innych, to i ja nie muszę się martwić. Chociaż, jeśli to dziedziczne, a tata o tym nie wie to może muszę go uświadomić? Nie wiem, muszę to sobie jeszcze przemyśleć...


...jak to na wojence ładnie gdy przedszkolak w dziurę wpadnie. Tak sobie dziś śpiewałem cały dzień bo dzisiaj bawiliśmy się w wojnę. Zebrała się cała paczka: ja, młody Gałązka, Grzesiu Klapidupa, Gruby Artur, Letki Maniek i na dokładkę parę dziewczyn. Podzieliliśmy się sprawiedliwie na dwie drużyny tzn. chłopaki kontra dziewczyny plus Letki Maniek i przystąpiliśmy do działań zaczepno obronnych. Naszą kwaterę ulokowaliśmy w garażu Grubego Artura i na początek się okopaliśmy. Okop nie był głęboki, ale w kucki można było tam się nieźle bronić. Potem przygotowaliśmy amunicję: Gruby Artur proponował kamienie, ale doszedłem do wniosku że konwencje międzynarodowe nie dopuszczają tego typu amunicji do wojen podwórkowych, więc stanęło na kulkach z błota. Następnie przygotowaliśmy broń osłonową, czyli wiaderka z suchym piachem i czekaliśmy na nieprzyjaciela. Nieprzyjaciel jak to nieprzyjaciel zjawił się niespodzianie i wcale nie w przyjacielskich zamiarach: mianowicie przyleciał tata Grubego Artura i zaczął wrzeszczeć że mamy natychmiast zasypać nasz okop, bo on nie będzie mógł wyjechać z garażu. Nie zdążyliśmy mu wytłumaczyć że wojna wymaga poświęceń bo w biegu ciężko się mówi i można sobie język przyciąć. Całe szczęście że tata Artura jest trzy razy grubszy niź Artur, więc nas nie dogonił. Tym razem okopaliśmy się w piaskownicy. Na atak nieprzyjaciela nie trzeba było długo czekać, dziewczyny wyskoczyły z wrzaskiem z pobliskich krzaków i zaczęły nas obrzucać grudkami ziemi. Pierwszy atak odparliśmy bez problemów, ale okazało się że nasze kulki błota wyschły i ciężko je rzucać rękami; potrzebowaliśmy jakiejś wyrzutni. Gruby Artur wpadł na pomysł i za chwilę przybiegł z biustonoszem swojej mamy. W tym momencie nasze szanse wzrosły niepomiernie, bo mama Artura ma taki kaliber że można strzelać nawet arbuzami. Oddział Letkiego Mańka doszedł do wniosku że frontalnym atakiem nic nie wskóra i zaczął uciekać się do podstępów. Broniliśmy się dzielnie dopóki do naszych okopów nie wpadły skarpetki taty Letkiego Mańka. Wtedy wysłaliśmy lampamentariusza w osobie Grzesia Klapidupy żeby podpisać pakt o zakazie używania broni chemicznej. Przy okazji podpisał też pakt o zakazie używania broni biologicznej (dziewczyny miały cały słoik mrówek) jak i atomowej (Baśka Smalec wyciągnęła ze śmietnika pieluchy swojej młodszej siostry). Grzesio podpisałby pewnie jeszcze parę paktów bo jako jedyny z nas umie coś napisać, ale niestety wichry dziejowe w osobie mojej mamy zadecydowały inaczej tzn. zawołały mnie na obiad. Na wojnie to się ma apetyt...


...kto by pomyślał że w przedszkolu można się dowiedzieć czegoś ciekawego!?! Dziś nasza pani przyprowadziła jakiegoś pana który zaczął nam opowiadać o nauce. Wprawdzie dużo nie skorzystałem, ale między jednym a drugim staniem w kącie usłyszałem że nauka ma męczenników. I to że oni są bardzo sławni i wszyscy o nich mówią z szacunkiem i za to że się tak męczą dla tej nauki to potem wszyscy są im wdzięczni. Jak tak patrzę na swojego brata to on też jest męczennik, bo tak się codziennie męczy nad lekcjami, ale niedoczekanie jego żebym zaczął o nim mówić z szacunkiem. Podzieliłem się swoimi przemyśleniami z tatą, a on mi wytłumaczył że to nie do końca tak. Męczennik to taki który cierpi za pokazywanie swojej wiedzy. No to też mam kandydata. Kiedyś Grzesiu Klapidupa chciał pokazać że już umie pisać, więc napisał mazakiem na szafie DUPA, męczennikiem okazał się chwilę potem, bo mazak okazał się niezmywalny. Niestety znowu coś źle zrozumiałem bo mama omal nie padła na zawał ze śmiechu jak usłyszała że mówię do Grzesia "proszę pana Klapidupy". Okazało się że męczennikiem można też zostać kiedy poświęca się swoje zdrowie lub życie dla eksperymentu. No to zaraz przypomniało mi się jak młody Gałązka poświęcił się dla dla sprawdzenia czy kotu jest przyjemnie na karuzeli. Jego poświęcenie się polegało na tym, że dostał od ojca pasem kiedy ten wszedł do kuchni i zobaczył kota w mikrofalówce. Ale kot był wniebowzięty bo jeszcze przez jakiś czas miałczał i skakał z radości jak głupi. W każdym razie eksperyment się powiódł. Tyle że tata mówi że to też nie wystarczyło żeby zostać męczennikiem. Kurde frans, czy wszystko co ci dorośli robią i mówią musi być takie skomplikowane. Mam nadzieję nie dorosnę zbyt szybko...


Ale numer! W zyciu nie myślałem że w przedszkolu może być tak ciekawie! Ale po kolei. Dziś jak tylko mama przyciągnęła mnie do przedszkola, pani ogłosiła że zabiera nas na wycieczkę. I to żeby było jeszcze straszniej ta wycieczka miała być na wieś do jakiegoś gospodarstwa, żebyśmy sobie pooglądali jak wyglądają żywe zwierzęta. To już nie można było iść do zoo? Tam jest znacznie bezpieczniej bo te zwierzaki stoją w klatkach, a nie łażą po łące bez żadnego nadzoru. No ale skoro to pani decyzja to trudno. Wsiedliśmy do pociągu i po godzinie byliśmy na miejscu. No kto by się spodziewał że ta wieś jest aż tak daleko za miastem. No ale do rzeczy. My ustawiliśmy się w parach na łące a pani poleciała porozmawiać z szefem tego całego bałaganu który nazywał się pan Rolnik. Na odchodne powiedziała że możemy podejść pooglądać sobie krówki. Podeszliśmy, i zamarliśmy z przerażenia - tam nie było ani jednej krowy, same byki, a co gorsza prawie każdy z nas miał na sobie coś czerwonego. Szybko zaczęliśmy zdejmować wszystkie czerwone rzeczy: skarpetki, koszulki i tak dalej. W końcu co niektórzy nie bardzo już mieli co zdjąć, bo okazało się że Baśka Smalec wszystko ma czerwone, łącznie z majtkami. Był jeszcze jeden problem z Grubym Arturem, bo jemu było gorąco, a jak jest mu gorąco to ma całą czerwoną gębę. Na szczęście Grzesio znalazł jakiś kubełek który założyliśmy Arturowi na głowę i poczuliśmy się trochę bezpieczniej. Po chwili wróciła pani i oczywiście zaczęła wrzeszczeć że mamy się ubierać z powrotem. Po naszych gorących protestach wyszło na jaw, że nie tylko byki mają rogi, krowy też. Trochę się uspokoiliśmy, ale dla pewności puściliśmy Kaśkę przodem, a Grubego Artura nie czyściliśmy zbyt mocno (ten kubełek był po węglu). Mimo wszystko te krowy tak się dziwnie na nas spod byka patrzyły. Po tej przygodzie przeszliśmy sobie do mieszkania z krowami które nazywało się obora. Tam dowiedzieliśmy się mnóstwa pożytecznych rzeczy: po pierwsze, że krowa nie daje mleka jak się ją pompuje za ogon, po drugie że to co wtedy ta krowa daje to wcale nie jest mleko, po trzecie, że tego co ta krowa wtedy daje nie powinno się pić bo się potem strasznie nieprzyjemnie odbija, i po czwarte że jak już krowa skończy dawać to coś to trzeba się szybko odsunąć i nie zaglądać pod ogon bo się będzie, jak Gruby Artur, cały dzień śmierdziało krowią kupą. Przy okazji dowiedzieliśmy się że świnie jedzą wszystko, łącznie z moim workiem na kapcie, i że krowy na łące zostawiają miny poślizgowe (Mariolka nawet na jedną trafiła). Dowiedzielibyśmy się pewnie znacznie więcej, ale najpierw pani zabroniła nam szukać gdzie w kurze siedzą jajka, a potem przyleciała pani Rolnikowa i zaczęła krzyczeć że ją w oborze jakieś demony atakują. Na szczęście nie były to demony, tylko Letki Maniek wlazł w bańkę po mleku i krzyczał że nie może się wydostać, a że pani Rolnikowa nie zna tego narzecza to myślała że to diabeł. Trzeba było zabrać bańkę z Mańkiem do warsztatu mechanicznego, żeby ją porozcinali, a my wrociliśmy do przedszkola. Jednak na wsi nie jest tak strasznie. Nikt nie zginął.


...jak ciężko człowiekowi w wieku przedszkolnym rozwijać swój talent. Wczoraj naprzykład wymyśliliśmy że założymy zespół. Jeszcze nie bardzo wiedzieliśmy kto na czym będzie grał, ale to ustali się później. Największy problem był z nazwą. Za żadne skarby świata nic nie przychodziło nam do głowy. W końcu Grzesiu Klapidupa stwierdził że pamiętał jakąś fajną nazwę, ale właśnie uciekła mu z głowy. Domyśliliśmy się że daleko uciec nie mogła, więc powiesiliśmy Grzesia za nogi na wieszaku żeby mu wróciła. Niestety natychmiast zalał go taki tłok uciekniętych wcześniej myśli, że aż poszła mu krew z nosa. Kiedy już wróciła mu przytomność powiedział że sobie przypomniał: mieliśmy się nazwać NECROCANIBALISTIC VOMITORIUM *). Nazwa była bardzo fajna, ale okazało się że Grześ przeczytał ją w jakimś komiksie, i że taki zespół już był. No to klapa, wymyślamy coś innego. Ja wymyśliłem KARTOFEL BOFEL ale chłopaki powiedzieli że to głupia nazwa. W końcu pomogła nam siostra Gałązki: od tej pory naszą oficjalną nazwą było FAT ARTURUM AND LIGHT MANIECK. Zupełnie nie wiem co to znaczy, bo to po jakiemuś murzyńsku, ale bardzo fajnie brzmi. Potem zaczęliśmy przydzielać sobie instrumenty. Gruby Artur wziął perkusję, ja cymbałki, Gałązka gitarę swojej siostry a Letkiego Mańka daliśmy na wokal, bo jak śpiewał to brzmiało to mniej więcej tak jak te zagraniczne zespoły. Natychmiast zaczęliśmy nagrywać kasetę demo i pewnie nasza piosenka pod tytułem "zjedz swojego jeża" stałaby się przebojem, ale przyleciała sąsiadka i zaczęła opierniczać mamę że u nas jest taki hałas że jej mąż nie słyszy własnej wiertarki. No to mama zabrała nam perkusję, magnetofon i jeszcze nas ochrzaniła za pogięte garnki bo Artur strasznie mocno uderzał. Ciekaw jestem co powie siostra Gałązki jak zobaczy że została jej tylko jedna struna w gitarze. I miej tu człowieku talent...


Ale jaja, niech ja skonam! Gruby Artur się zakochał. I to w kim, w tej rudej Marioli! Muszę przyznać że na początku to mieliśmy z niego niezłą nabitkę, ale później zaczęliśmy chłopakowi współczuć, chodził smętny, nie bawił się, nie mieszał z nami błota, no po prostu cień człowieka (dosyć duży cień zresztą). W końcu postanowiliśmy chłopakowi pomóc! Najpierw staraliśmy się go uzdrowić: tłumaczyliśmy jak komu dobremu, że dziewczyny są głupie, nie umieją się bawić a co gorsza jak się takiej spodobasz to bedziesz się musiał z nią ożenić i całować, normalnie ohyda. A do tego jeszcze dziewczyny są takie że chcą mieć dzieci. Ale Artur powiedział że ożenić się może, całować się nie zamierza, bo to facet rządzi w domu, a do roli rodzica jest już gotowy. No trudno jego problem. No to zaczęliśmy myśleć co zrobić żeby Mariola chociaż na niego popatrzyła. A jak na złość to jej chyba okulary bardzo zmętniały bo patrzyła i rozmawiała ze wszystkimi, tylko nie z Arturem chociaż to zawsze jego najbardziej widać. Zamontowaliśmy mu nawet żarówkę na czapce, ale to nic nie pomogło, Mariola zawsze patrzyła się w inną stronę. Jak już zawiodły wszystkie sposoby, to poszliśmy po poradę do starszych. Najpierw siostra młodego Gałązki tłumaczyła nam że jak chce się poderwać dziewczynę to trzeba być Romanem Tycznym, kupować kwiatki i chodzić do kina. Do kina to Artur jeszcze by poszedł, ale kupować kwiatki? Jakby na klombach mało tego sadzili. A już zmiana nazwiska i imienia zupełnie nie wchodzi w grę. No cóż, tym razem poszliśmy do dużego Freda żeby nam coś poradził. On powiedział że po primo trza mieć gadkie, po sekundo fulkasy, a po tercjo to trza sie myć bo jak spod napleta jedzie to żadna laska pały nie wymlaska. Zupełnie nie wiedzieliśmy co to znaczy, ale na wszelki wypadek umyliśmy Artura bardzo dokładnie. Potem mieliśmy problem z gadką, bo Artur jakoś dziwnie się przy Marioli zapowietrzał, więc wymyśliliśmy że weźmiemy Grzesia, zapakujemy do torby i to on będzie mówił a Gruby Artur tylko ruszał ustami, a w tej torbie niby będą te fulkasy. Potem daliśmy mu swoje kieszonkowe żeby mógł iść do kina i pomogliśmy zanieść torbę z Grzesiem pod drzwi Marioli. Zadzwoniliśmy i szybko uciekliśmy. Potem się okazało, że Artur przeżarł całą naszą kasę na lodach i się od tego rozchorował, a Mariola nie wiedzieć czemu lata teraz cały czas za Grzesiem Klapidupą i biedny Grzesio boi się wyjść z domu.
Ach ta miłość to niebezpieczna rzecz...

jak ktos ma dluzsza chwilek to polecam lekture


............................................
Sro Sty 05, 2005 1:37 pm


•  Adults only
•  Clan FoD & V.S.
•  Clan ReserVoir Dogs
Odpowiedz z cytatem

Zobacz profil autoraWyślij prywatną wiadomość


Kostek


Fleet Recruit
::: 7 :::

Siedzi Baca i całuje się w rękę. Podchodzi do niego turysta i pyta się:
-Dlaczego całujecie się w rękę Baco?
Baca odpowiada:
-To gra wstępna, zaraz zwale se konia.


----
Przychodzi policja do bacy i mówi:
- Baco jesteście aresztowani za pędzenie bimbru.
A baca na to:
- Jo bimbru nie pędze.
- Ale przyżądy macie?
- Mom.
- No to jesteście aresztowani.
- Za gwałt tyż mnie aresztujcie?
- A co zgwałciliście kogoś?
- Ni, ale przyżąda mom.

---
W pierwszej klasie podstawowej, podczas biologii, pani pyta się dzieci:
- Jakie dźwięki wydaje krowa?
Malgosia podnosi rękę:
- Muuuu, proszę pani.
- Bardzo dobrze Gosiu. A jaki odgłos wydają koty?
Grześ podnosi rękę:
- Miauuu, proszę pani.
- Bardzo dobrze, Grzesiu Bardzo dobrze. A jaki dźwięk wydają psy?
Jasiu podnosi rękę.
- No Jasiu powiedz - zachęca pani.
- Na ziemie skurwysynu, ręce na głowę i szeroko nogi!!!


----
Pewien facet cierpiał na zaniki pamięci. Pewnego dnia, gdy przyszli do niego goście, zaczął opowiadać, że teraz leczy się u bardzo dobrego lekarza. Przyjaciele zapytali więc, jak ów medyk się nazywa.
- No właśnie, miałem na końcu języka...
Pamiętacie może, był taki grecki poeta, w starożytności, taki ślepy...
- No był, Homer. Ten lekarz ma na nazwisko Homer?
- Nie, nie! On napisał taką epopeję, o tym jak Grecy się tłukli pod takim miastem, które próbowali zdobyć...
- No tak, zdobywali Troje. To co, ten lekarz się jakoś podobnie nazywa? Albo mieszka na takiej ulicy?
- Nie, nie, nie! Tam był taki wódz tych, no, Greków, taki główny...
- Agamemnon?
- O! No i on miał brata...
- Menelaosa. Ale co to ma wspólnego z lekarzem?
- Zaraz mówię. I tam był taki wódz trojański, który temu Mene... jak mu tam, uprowadził żonę.
- Aaaa, Parys! Ten lekarz nazywa się Parys?
- Nieeeee! Ta żona, co on ja uprowadził, to jak miała na imię?
- Helena.
- Właśnie. Helena! Helenkaaaaaaaaa - woła do żony myjącej w kuchni naczynia - Jak się nazywa ten mój lekarz?


............................................
Sro Sty 05, 2005 2:15 pm


Odpowiedz z cytatem

Zobacz profil autoraWyślij prywatną wiadomość


Napisz nowy tematOdpowiedz do tematu Strona 4 z 34
Idź do strony Poprzedni  4, 5, 6, 7, 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14  Następny  [+10]  [34]


 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach









Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group
Avalanche style by What Is Real © 2004