BORG ma ju 8006 dni
 
 


        ajt
        Bartosh
        beamer
        Czeczot
        Duszek
        Favre
        Karbulot
        Szymon



    PROLOG

    autor: ajt

    "W nocy z piątku na sobotę miał miejsce napad rabunkowy na Bank Centralnych Rezerw Mięsnych. Bandyta grożąc ochronie i pracownikom, rozebraniem się rozpruł pancerną chłodnię wygryzając w drzwiach dziurę i uciekł. Jego łupem padło kilkadziesiąt kilogramów serdelków i kaszanki 3 gatunku.
    CBŚ szybko wpadło na trop przestępcy i zatrzymało Siergieja X. pseudonim Smakosz, na gorącym uczynku podczas spożywania łupu. Za ten niecny występek grozi mu surowa kara diety nisko-tłuszczowej i zakaz zbliżania się do sklepów mięsnych. Adwokat przestępcy zapowiedział apelację, gdyż według niego kara jest jest zbyt surowa i niewspółmierna do winy.
    Z naszych źródeł wynika że to nie pierwszy przypadek kiedy Smakosz wchodzi w konflikt z prawem. Wedle naszych ustaleń był on już skazany za nieudany napad na staruszkę która znokautowała go parasolką po próbie wyciągnięcia karkówki z jej siatki."



    ROZDZIAŁ I

    TAJEMNICA PARÓWKOŻERCY

    autor: Szymon

    Siergiej czekał przed bramą więzienia. Napawał się świeżym powietrzem, którego tak mu brakowało w izolatce więziennej. W jego głowie kotłowały się nowe pomysły na dalsze życie.
    Nagle podjechał biały pickup, przez uchyloną szybę słychać było łupiącą muzykę techno. Auto stanęło obok Siergieja. Przez otwarte okno wychylił się mężczyzna w wieku około czterdziestu pięciu lat ,jego twarz przypominająca świński ryj odsłoniła niepełne uzębienie żuchwy.
    - Siergiej? - rzekł mężczyzna z auta
    - A kto pyta - odburknął były boss mafii.
    - Mam dla pana wiadomość od vel Vendzonki.
    "Vendzonka" pomyslał Siergiej, "jaką wiadomość może mieć dla mnie ten podrzędny sprzedawca importowanych z Indii ozorów ?"
    - No więc słucham- odpowiedział Siergiej z zainteresowaniem.
    - Vendzonka chce się z panem spotkać w starej, opuszczonej Rzeźni w dzielnicy "Morskiego Mięsa" o godzinie siedemnastej.
    - Proszę mu przekazać, że przybędę- odpowiedział Siergiej.
    Świńska twarz schowała się we wnętrzu auta i pickup odjechał z piskiem opon. Siergiej długo patrzył na znikającą sylwetkę pojazdu.
    Tymczasem w siedzibie Centralnego Biura Śledczego komisarz Zbigniew Wegetario otrzymał informację o wyjściu Siergieja z więzienia.
    Wegetario był starszym panem, z siwym wąsem i siwiejącymi włosami. W CBŚ pracował od dwudziestu lat. Był odpowiedzialny za akcję ujęcia Sergieja po jego zuchwałej kradzieży podrobów z Banku Centralnych Rezerw Mięsnych.
    - AITO! - zawołał komisarz.
    - Tak komisarzu?- wydyszał podwładny komisarza Wegetario
    - "Smakosz" wyszedł z więzienia. Niech nasi chłopcy go namierzą. Chce go mieć na oku. - wydał polecenie komisarz.
    - Czy mam zadzwonić do lokalnych zakładów mięsnych i ich ostrzec?- zaproponował Aito
    - Nie. Nie chcemy siać paniki...


    ROZDZIAŁ II

    NIEUSTRASZENI

    autor: Duszek

    Następnego dnia Siergiej postanowił wzmocnić swój arsenał przed spotkaniem w opuszczonej rzeźni. Na wszelki wypadek kupił kilogram podwawelskiej oraz kilka sztuk hamburgerów w pobliskiej budce. Udał się wraz ze swoim pomocnikiem Arthurem El Czlopero pod wskazany adres. Ponieważ tego dnia jadł tylko jeden obiad, zrobił użytek z hamburgerów, ale zostawił jednego, na wszelki wypadek.
    Teren rzeźni, już dawno opuszczony, nie zachęcał do spacerów, ale Siergiej, pamiętający tę rzeźnię z dzieciństwa, kiedy to całymi dniami patrzył z daleka na pełne mięsa magazyny, wręcz wbiegł do jednego z budynków.
    - Jeszcze czuję to mięso! - rzekł, a w głosie odczuć było można nostalgię.
    - A co, chcesz hamburgera? Mamy jeszcze jednego - zaproponował Arthur.
    - Nie o tym mówię - odparł Siergiej - Co ty możesz o tym miejscu wiedzieć... Za moich czasów te pomieszczenia były pełne mięsa. Aż łza się w oku kręci.
    - Ok, to w takim razie ja go zjem!- Odparł El Czlopero nie kryjąc zadowolenia.
    W tym momencie ciszę przerwaną przez otwieranie hamburgera z folii aluminiowej przerwał dodatkowo głos:
    - Siergiej?
    - Tak, jestem- Odparł, nieco zniecierpliwiony.
    - Mamuuusiuuu...- Wyjąkał cicho Arthur.
    - Bez paniki mój pomocniku! Odbezpiecz hamburgera!
    Nagle za ich plecami pojawił się sam Vendzonka.
    - Jest sprawa - rzekł tajemniczym głosem, zbliżając się do Siergieja - Pamiętasz, ten nielegalny transport wędlin drugiej jakości z RPA w zeszłym roku?
    - Jasne. Ale się wtedy nażarłem - odparł Siergiej, którego twarz nagle pojaśniała.
    - Jest problem. To mięso nie było dla ciebie. Krótko mówiąc było nasze. Moja fabryka pasztetów ledwo co nie zbankrutowała. Nie tak się umawialiśmy.
    - A skąd mogłem wiedzieć, byłem głodny. A w najblizśzym McDonaldzie nie wlazł bym do środka.
    - Wiesz o tym, że złamałeś naszą umowę? Miałeś tylko staranować przejście graniczne.
    W tym momencie El Czlopero, który właśnie uporał się z folią aluminiową nie wytrzymał:
    - Uważaj! Mam hamburgera i nie zawaham się go użyć!! - krzyknął
    - Co ty, zostaw go!! - krzyknał zdesperowany Siergiej, i rzucił się na El Czlopero.
    W ferworze walki dzielny pomocnik upuścił hamburgera, a keczup rozbryzgł dookoła, nie dając im obojgu szans.
    - No i co zrobiłeś? Jak ja to teraz upiorę!? - odparł zrozpaczony Siergiej.
    Vendzonka, zdziwiony zaistniałą sytuacją, nie zauważył, że do środka wkraczają funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego, na czele z komisarzem Zbigniewem Wegetario. Vendzonka rzucił się do ucieczki, ale był wobec komisarza bez szans.
    - Co teraz? - odparł przerażony El Czlopero.
    - Nie martw się! Znam ten teren lepiej niż niejeden rzeźnik który tu pracował. Pomóż mi wstać!
    Niestety poślizgnął się na rozbryzganym keczupie, i wleciał prosto na funkcjonariuszy.
    - To już koniec. - odparł - Nie mieli szans.
    - Wow, nieźle - odparł El Czlopero widząc co się stało.
    - Zostaw ich, idziemy. Od godziny nic nie jadłem.


    ROZDZIAŁ III

    UCIECZKA

    autor: Bartosh

    Siergiej, po zaistniałej sytuacji czym prędzej sie oddalił. W końcu nie chciał ponownie wylądować za kratami. Pomocnik El czlapero nieco zszokowany owym incydentem niepewnie podążył za swoim Szefem.
    - Dokąd idziemy? - spytał niespokojnie Arthur
    - Przecież policja wie, gdzie mieszkasz! Założę sie, że już obstawili całą Twoją wille - dodał
    - Człapero? Myślisz że urodziłem sie wczoraj? Rzecz jasna przewidziałem taką sytuacje. Prawdziwy gangster zawsze jest o dwa kroki do przodu. Idziemy do mojego starego przyjaciela Mc. Tasmann"a
    Człapero nic nie odpowiedział. Ufał swojemu szefowi, mógłby za nim rzucić sie w przepaść, a tym bardziej w przepaść z jedzeniem.
    Po parudziesieciu minutach skradania sie ciemnymi zaułkami wreszcie dotarli do rezydencji Mc Tasmann"a. Siergiej podszedł do drzwi i zapukał dokładnie 4 razy. Nie czekająć długo ujrzał łysiejąca facjate swego przyjaciela.
    - Siergiej! Jak dobrze Cie widzieć. Domyślam sie że wpadleś w tarapaty przychodząć tutaj - rzekł tasmann
    -Znasz mnie dobrze, tasmann. Nie inaczej, wpadłem w kłopoty. Potrzebuje Twojej pomocy. Mam na karku CBŚ. - odparł Siergiej
    Mc. Tasmann uśmiechnął sie tylko z pod wąsa i czym predzej wpuścił Siergieja do środka.
    - Bardzo sie ciesze że Cie widze. Tak sie składa że mam dla Ciebie zlecenie - powiedział Tasmann
    - Słucham uważnie - odpowiedział
    - W zeszłym miesiącu w Morzu Vincenta zatonął transporter mielonki konserwowej. Tak sie skłąda, że ślady zostały bardzo dobrze zatarte i nikt sie o tym nie zorientował. Na szczescie ja mam wtyki - wtedy tasmann zrobił bardzo chytrą mine, jakby czekał na brawa Siergieja, ktory miał podziwiać jego intelekt. niestety Siergiej zachował mine pokerzysty. Tylko Słuchał.
    -Jutro wieczorem ma zostać wyłowiony przez ludzi z gangu Matowskyego. Musisz ich uprzedzić. Pamietaj, transporter jest warty tyle ile zwykle płacisz za 4 obiady! Także cena jest wysoka. Nie zawiedź mnie Siergiej.
    - Dobrze tasmann, nie ma obaw. Lecz teraz wybacz, udaje sie na spoczynek. Gangester w końcu też musi czasem odpoczywać.. - mówiac to poczłapił na górne pietro i ułożył sie na kanapie...


    ROZDZIAŁ IV

    UKRYTY SZPIEG

    autor: Favre

    Całej rozmowie uważnie przysłuchiwał się El czlapero starając zapamiętać najdrobniejsze jej szczegóły, gdy tylko Siergiej z trudem wszedł po pięciostopniowych schodach w willi Mc. Tarmann"a wyjal telefon i wykrecil numer
    - Matowsky? - cicho rzekl El czlapero
    - Tak? - odpowiedzial szef gangu Matowskyego, Matowsky.
    - Mc. Tasmann powiedzial Siergiejowi o transporcie mielonki, pospieszcie sie, wyruszam z nim gdy tylko zglodnieje - powiedzial El czlapero i rozlaczyl sie slyszac kroki Siergieja.
    El czlapero wiedzial ze zle robi, ale nikt nie moze dowiedziec sie o tajemnicy ktora szantazuje go Matowsky.
    - Zglodnialem! - wykrzyknal Siergiej po 3 minutowej drzemce
    -Dobrze, wyruszajmy zatem na morze Vincenta, po drodze cos przekasimy - odrzekl czlapero nie wzbudzajac zadnych podejrzen
    Przed wyjsciem Siergiej jescze oproznil lodowke Mc. Tasmann"a z calego zapasu roznego rodzaju podrobow miesnych na czarna godzine.
    - Stary przyjacielu, musimy juz wyruszac, dziekuje za Twa goscine, obiecuje zdobyc transport mielonki i srodek przeciw lysieniu! - rzekl Siergiej pocierajac piersia o piers Mc. Tasmann"a
    - Bywaj! - zasmucony Mc. Tasmann pozegnal przyjaciela
    Tak oto rozpoczela sie dluga i pelna przygod podroz najwiekszego pozeracza parowek oraz jego "wiernego" kompana...


    ROZDZIAŁ V

    AHOJ KAPITANIE!

    autor: Szymon

    Siergiej razem ze swoim towarzyszem El Człapero przyjechali do portu, przy wschodnim wybrzeżu. Mieli tutaj wsiąść na pokład frachtowca kierującego się na Morze Vincenta z nadzieją przejęcie transportu mielonki.
    Na okrągłej twarzy Smakosza rysował się niepokój, starał się ogarnąć cały port i odnaleźć ich transport.
    - Człapuch!- krzyknął Siergiej.
    Odpowiedziała mu tylko głucha cisza
    - "Gdzie on poczłapał?" pomyślał.
    El Człapero w tym czasie siedząc za kontenerem czekał na Matowsky"ego
    Po chwili z cienia wynurzyła się postać w czarnym płaszczu i cylindrowym kapeluszu.
    - Jesteś w końcu- odburknął znudzonym głosem Człaper.
    - Masz weź to. - odpowiedziała postać w płaszczu podając paczkę towarzyszowi Siergieja. - Użyj tego tylko w ostateczności!
    Postać znikła w cieniu. El Człapero oglądał paczkę po czym schował ją do wewnętrznej kieszeni swojej starej, zniszczonej, skórzanej kurtki. Niepewnym krokiem wrócił do swojego szefa.
    El Człapero! gdzie ty do cholery człapałeś?- krzyknął zdenerwowany Siergiej.
    - Sory, musiałem sie odlać - odpowiedział Człapuch
    - Poznaj kapitana Kar Bulota.
    Postać kapitana Kar Bulota była jak żywcem wzięta z horrorów klasy B.
    Jego ubrudzona i zarośnięta twarz pokazywała, że człowiek ten to istny właściciel jakieś łajby. Kapitan ubrany był w stare kalosze, okryty był żółtym zniszczonym płaszczem przeciwdeszczowym.
    - Dalej szczury lądowe!- powiedział zachrypniętym głosem Kar Bulot
    - Ruszcie te swoje leniwe dupy! Nie będę czekał na was!
    Siergiej i El Człapero ruszyli za kapitanem. Po przejściu czterdziestu metrów, ich oczom ukazał się stary frachtowiec. Na lewej burcie z trudem widać było nazwę łajby... Nostromo.


    ROZDZIAŁ VI

    ÓSMY PASAŻER NOSTROMO

    autor: beamer

    - TEMPE CHUJE! - wrzasnął kapitan do swojej załogi - Ile razy mówiłem żeby patrzeć dokąd odpływa nasza lodówka?!
    "Smakosz" od rana czuł że ten dzień nie będzie jego najlepszym ... To już drugi dzień podróży "statkiem" Nostromo, a cel podróży był nadal odległy. Po małym, pięcio daniowym śniadaniu, Siergiej ruszył na dziób spotkać się z swoim towarzyszem, El Człapero.
    Po godzinnym marszu i przebyciu 10 metrów, oczy gangstera zobaczyły coś, na co wcześniej nie zwracały uwagi - klapę, z pod której ktoś spoglądał na pokład.
    - Kar Bulocie, co znajduje się pod tą klapą?
    - Ja pierdolę kurwa mać - powiedział kapitan i zaklął szpetnie - a co cię to obchodzi, szczurze lądowy?!
    Siergiej przestraszył się, i ruszył dalej, myśląc intensywnie ostatnią szarą komórką na temat klapy....
    Wieczorem, kiedy "Smakosz" dotarł na dziób, zobaczył swojego wiernego pomocnika:
    - Jakieś nowe informacje? - zwyczajowo spytał
    - Ktoś wyrzucił pokładową lodówkę za burtę....
    Siergiej nie wierzył w to co usłyszał. To było jak najgorszy sen...


    ROZDZIAŁ VII

    PODEJRZENIE

    autor: Bartosh

    Po zniknieciu lodówki świat Siergieja zaczął legać w gruzach. Jednakże, nie załamywał sie, jak prawdziwy gangster zawsze miał głowe na karku. Już miał pytać Arthura, czy nie została mu może jakaś kanapka, bądź bochenek chleba, gdy ujrzał kątem oka jak EL Człapero rozmawia z kimś przez telefon w ciemnym zaułku na drugim końcu łajby. Smakosz nagle zaczął składać wszystko do kupy. Dziwne znikniecia El Człapero, podejrzany ładunek pod pokłądem, wyrzucona lodówka.. Za tym wszystkim stoi Matowsky! Smakosz zrozumiał że jest w pułapce. Jednak jako prawdziwy gangster postanowił na razie nic nie mówić, tylko poczekać co sie stanie. W końcu wiedząc o spisku, miał przewage nad Matowskym. Postanowił na poczatek sprawdzić co jest w tajemniczej ładowni...
    Tymczasem w CBŚ rozpetała sie burza. Komisarz był zdruzgotany że smakosz tak łatwo ich załatwił.
    - To nie koniec, musimy go dorwać. - rzekł - Czy ma ktoś jakiekolwiek cholerne infrmacje na temat smakosza?
    - Obstawiliśmy jego Posiadłość, predzej czy później tam wróci. Wtedy bedzie nasz. - odpowiedział podekscytowany zaistniałą sytuacja pachołek.
    - Podwoić straże, wysłać detektywów! Niech wszystkie jednostki zaczną go szukać! - Wrzasnął komisarz.
    - Oj tak, smakoszu.. już jesteś nasz... - dodał komisarz pod nosem, po czym poszedł do swego gabinetu i trzasnął drzwiami.


    ROZDZIAŁ VIII

    TRÓJDUPNA MAŁPA I CHCIWY MAJTEK

    autor: Favre

    Gdy Siergiej po raz kolejny mijal dziwna klape postanowil otworzyc ja i zobaczyc co jest w srodku, wielkie bylo jego zdziwienie gdy pod nia ujrzal dzika trojdupna malpe z Wysp Borgowych! Natychmiast pobiegl do kapitana lajby.
    - Co to za malpa?! To Twoja tajna bron?! - zdenerwowany gangster przyciskal Kar Bulota
    - A chuj szczurze ladowy! Ta malpa jest warta wiecej niz Twoja willa w Zimnej Wodce! - niewzruszony kapitan odpowiedzial - Kto zezwolil Ci otworzyc klape smierdzielu?!
    Siergiej zamyslony udal sie do swojej kajuty w celach kontemplacji o zainstnialej sytuacji, gdy otwieral drzwi jego oczom ukazal sie kompan grzebiacy w jego rzeczach.
    - Czlapero, co robisz?! - zdenerwowal sie Smakosz
    - Szukam ladowarki do telefonu...- niepewnie odpowiedzial zdrajca
    - Z kim tak ciagle rozmawiasz? - zapytal z mina prawdziwego gangstera
    - Mama sie o mnie martwi, chce wiedziec czy jestem caly - w oczach Czlapero"a widac bylo iz klamie
    - Wyjdz z mojej kajuty, musze pomyslec - rozkazal Siergiej
    Gdy tylko Czlapero wyszedl Smakosz udal sie do najblizszego majtka ktory wygladal naprawde miernie - Szymona.
    - Posluchaj, dam Ci naprawde zarobic jesli bedziesz sledzil tamtego kolesia - wskazujac na swojego kompana - musisz mowic mi kiedy z kim i o czym gada oraz kiedy wchodzi do mojej kajuty i na jak dlugo.
    - Co z tego bede mial? - zapytal chciwie Szymon
    Siergiej zaszeptal mu do ucha.
    - Dorzuc 3 kilo wawelskiej i jestem Twoj.
    - Dobrze, mamy uklad - powiedzial Smakosz sciskajac reke Szymona
    Gdy rozeszli sie Siergiej przypomnial sobie o zapasie smalcu ktory zabral od Mc. Tasmann"a wiec szybko potruchtal do swojej kajuty.


    ROZDZIAŁ IX

    ALE TU DUSZNO

    autor: ajt

    Ogłuszający krzyk rozszedł się po cichej łajbie. Smakosz zbudzony hałasem usiadł zlany zimnym potem na swojej koi. Mimo iż pobudka nie była w najlepszym stylu to był za nią wdzięczny gdyż śnił mu się przerażający sen w którym biegł w stronę stołu zastawionego wspaniałymi frykasami, a stół oddalał się coraz bardziej od niego.
    Pomyślał że trzeba sprawdzić co jest grane, więc wstał stękając ciężko kiedy jego wielkie cielsko oderwało się od twardego posłania.
    Wyszedł na pokład i pierwsze co rzuciło mu się w oczy to migające światło w kajucie kapitana. Starał się podejść do drzwi bezszelestnie. Niestety jego wielkie stopy trafiały na najgłośniej skrzypiące deski. W końcu wkurzony tym skrzypliwym koncertem rzucił się w kierunku drzwi i bez namysłu szarpnął za klamkę.
    W środku nie było kapitana ani nikogo innego. Stała włączona lampa z ledwo trzymającą się żarówką, która oświetlała zapleśniałe wnętrze głównej siedziby Kar Bulota. Śmierdziało tam mieszanką wazeliny i wody kolońskiej. Zapach był tak intensywny że można by pomyśleć że ktoś podłogę nią mył gdyby nie dwu-centymetrowa warstwa kurzu pokrywająca każdy centymetr kajuty. Kiedy po paru sekundach przyglądania się temu wysypisku Smakosz miał już wyjść usłyszał dobiegające zza ściany jęki kapitana. Podszedł do niej i znalazł niewielki otwór w ścianie. Chwilę się zastanawiał czy spojrzeć w ową dziurę w obawie że zobaczy kapitana nagiego, jednak ciekawość wzięła górę. W pomieszczeniu które było zapewne górną częścią ładowni siedział kapitan na beczce śledzi ze zdjętą koszulą, a za nim stała bezcenna małpa z wysp Borgowych. Kapitan co chwila pojękiwał:
    - Szybciej, szybciej, wyżej, niżej, mocniej
    Nie mogąc dalej przyglądać się tym dantejskim scenom Smakosz odwróciwszy wzrok zaklął pod nosem i pomyślał
    - "Warta fortunę, tak?! Na handel małpkę wziąłeś, tak?! Pieprzona, warta fortunę, trój-dupna drapaczka do pleców!"
    Po czym uśmiechnął się drwiąco i zdał sobie sprawę że to jednak nie jęki kapitana go zbudziły. Ponownie usłyszał wrzask. Teraz był już pewien że dochodzi on z dziobu. Nie zastanawiając się ani chwili pobiegł na przednią część statku. Zatrzymał się tuż obok jasnej prześwitującej postaci i zamarł. Stał przez chwilę bez ruchu kiedy postać przemówiła.
    - No i na co tak gały wytrzeszczasz tłuściochu. Lepiej mi podaj robaki.
    - Robaki?! - Pomyślał zdezorientowany - Jakie znowu kurwa robaki.
    Wtedy spostrzegł że postać trzyma wędkę, a on stanął obok wielkiej beczki z ziemią i glistami.
    - Czy ty jesteś duchem ? - Wyjąkał podając mu dorodne dżdżownice.
    - Nie cholera. Britney Spears. - Odparł zirytowany duch.
    - Yyyy to znaczy że jesteś duchem Britney Spears ?
    - O rany co za głąb - Rzekł całkiem spokojnie po czym wrzasnął, że aż glista zaczęła mu spieprzać po relingu w tempie rowerzysty.
    - Jestem duchem Duszka i łowię ryby które odstraszasz swoją głupotą. - Kontynuował duch.
    Smakosz poczuł się urażony. Mogli on nim mówić że jest gruby, ale że jest głupi?! Nigdy! Nie mógł pozostać dłużny takiej zniewadze.
    - Odezwało się wielkie martwe panisko. - Krzyknął Smakosz. - Chyba masz zbyt "otwarty umysł" i ci wywiało resztki mózgu.
    - A co niby mam powiedzieć o gangsterze który nie widzi że jego prawa ręka, wspaniały pomocnik, robi go w konia. - Odparł spokojnie ignorując uwagę Smakosza. Tak się składa, że wiem. Czlapero pracuje dla Matowskyego i już dawno by pływał na dnie razem z rybkami. Gdyby nie te jego wspaniałe zapiekanki. Poza tym on trzyma nasz prowiant. - Powiedział z łezką w oku - Cholera zaczyna świtać na mnie już czas, przyjdź jutro to ci powiem o sekrecie morza Vincenta. - Rzucił szybko Duszek po czym rozpłynął się w powietrzu.


    ROZDZIAŁ X

    MORSKIE OPOWIEŚCI

    autor: Szymon

    Stara lampa poskrzypiwała nad rufą łajby. Fale lekko obijały się o poszycie Nostromo. Atmosfera jaka panowała przy spotkaniu z duchem była iście przerażająca Siergiej stał jeszcze przez chwilę zszokowany rozmową z duchem Duszkiem. Gdy się otrząsnął, stał za nim kapitan Kar Bulot.
    - Ahhhh - wzdechnął kapitan - nie ma to jak porządna dawka drapania.
    Smakosz nic nie odpowiedział, odwrócił się na pięcie i już miał odejść gdy zatrzymała go ręka starego Kar Bulota
    - Mam dla ciebie dobrą wiadomość, za dwie i pół godziny powinniśmy mijać się z frachtowcem transportującym mielonkę. Radzę ci wyspać sie porządnie- powiedział kapitan, po czym puścił Smakosza.
    - Dobrze, proszę mnie obudzić gdy będziemy się do niego zbliżać- odburknął mu Siergiej.
    Powolnym krokiem oddalił się od kapitana, idąc pokładem zerknął jeszcze na uchyloną klapę pod którą mieszkała Trójdupna Małpa. Cały czas czuł sie obserwowany. Co chwilę przystawał i oglądał się za siebie lecz niczego nie zauważył.
    Idąc korytarzem do swojej kajuty wpadł na El Człapera.
    - Gdzie idziesz?- zagadał podejrzliwie Siergiej
    - Muszę zadzwonić do mamy- odpowiedział swojemu kompanowi po czym szybkim krokiem oddalił się.
    Smakosz jako wytrawny gangster wiedział, że nie może nikomu ufać. Rozmyślając tak, Siergiej ugryzł kawałek kiełbasy śląskiej, którą tak bardzo lubił, a następnie walnął sie na łóżko i zasnął.
    W tym czasie El Człapero miał się spotkać z majtkiem Szymonem.
    Majtek Szymon pracował dla Kar Bulota od dziesięciu lat. Na pierwszy rzut oka Szymon wyglądał mizernie ale jako jeden z nielicznych spośród załogi potrafił zacerować rajtuzy kapitana oraz umilać czas towarzyszom grając na starej gitarze klasycznej. Twarz Szymona miała jedną charakterystyczna cechę- wielką bliznę biegnącą przez lewe oko. Była to pamiątka bo walkach z piratami na Morzu Bolowskim.Blizna ta przypominała Szymonowi stare czasy gdy jeszcze z kapitanem Kar Bulotem, pływali frachtowcem przemycając rumuńskie mielonki. Szlak przemytniczy przebiegał przez Morze Bolowskie, które było okryte "sławą" bezwzględnych piratów.
    Po wypaleniu 3 cygara El Człapero zauważył swojego majtka.
    - Jak idzie ci śledzenie Smakosza?- zagadał
    - Widziałem jak dzisiaj Siergiej rozmawiał sam do siebie na rufie statku. Chyba najadł sie eukaliptusa... a mówiłem! żeby to świństwo wywalić ze statku.- odparł Szymon
    - Coś jeszcze?- zapytał El Człapero
    - Tak, za dwie i pół godziny będziemy mijali się ze statkiem transportującym mielonkę.
    W tym momencie El Człapero pomyślał o paczce, którą dostał od Matowsky"ego.


    ROZDZIAŁ XI

    SPOTKANIE Z MATOWSKYM
    CZYLI O CZYM ŚNIŁ SIERGIEJ

    autor: Karbulot

    Siergiej szedł cuchnącym korytarzem, co chwilę potykając się w półmroku. Dookoła błyskały leniwe ogniki ze starych dopalajacych się łojówek. Zaplecza mętnej meliny i portowej tawerny nie zachęcały do wycieczek, ale Siergiej szedł gdyż miał się spotkać z Matowskym, tajemniczym szefem gangu. Nie można ukrywać, że Siergiej bał się. Na jego prosiakowatej twarzy perliły się krople potu. Małe nieufne wodniste oczka mętnym wzrokiem rozglądały się niespokojnie, zaś tłuste paluchy gmerały nerwowo w okolicach krocza. Tuż za nim szedł El Człaperro, rozklapując miarowo śmierdzące kałuże na stęchłej podłodze swoimi olbrzymimi stopami.
    Wtem zobaczyli jaśniejsze przebłyski i wkrótce otworzyły się przez nimi ze skrzypieniem duże drewniane i masywne drzwi.
    - Wlazł - powiedział ponury człowieczek za biurkiem patrząc na nich podejrzliwie i zagryzając mentosa.
    Siergiej wtoczył się niepewnie, ledwo przeciskając tłusty zadek przez otwór w dzrwiach. Za nim jak duch bezszelestnie wsunął się El Człaperro.
    - Taaaaak.... - wycedził spokojnie człowieczek za biurkiem chrupiąc głośno mentosa. Na dźwięk chrupania Siergiej przełnął ślinę. - Właśnie dostałem SMS-a od kapitana Kar Bulota.
    - Co pisze szanowny kapitan? - zapytał przymilnie Siergiej.
    - A co ma pisać? - obruszył się człowieczek z Mentosem - Jest na ciebie wkurwiony i tyle.
    - Na mnie? - prosiakowata twarz Siergieje wydłużyła się, kropelki potu zaczęły gęściej spływać po nalanej spasionej gębie. - Dlaczego się na mnie wkurw... Zdenerwował - poprawił gdyż sądził że lepiej być grzeczniejszym.
    - Dlaczego? - saśmia się rubasznie człowieczek - podobo żeś wyżarł mu wszystkie ciastka tłuściochu.
    - Nie pamiętam, żeby kapitan miał jakieś ciastka - obruszył się spocony gangster.
    - A miał miał wieprzu - człowieczek rozbawiony sięgnął po następnego mentosa - jego przyjaciel, Mr. Tasmann przysłał mu, bo lubił nimi karmić swoją trójdupną małpę. Specjalnie chował je przed twoim wśibskim i ryjem w kuchni na najwyższej półce, ale i tam znalazłeś.
    - Nie byłem w żadnej kuchni - obruszył się Siergiej - A pewnie - wszedł mu w słowo człowieczek z mentosem - wysłałeś tam pewnie tego swojego pomagiera suchotnika - oskarżycielsko pokazał palcem za kulącycm się za plecami gangstera El Człaperrem - wprawdzie pólki są połamane, ale udało mu się zeżreć wszystkie ciastka.
    - Nie w tym rzecz - dokończył człowieczek sięgając po następnego mentosa - wezwałem was, bo mam z wami... Tobą - poprawił patrząc na Siergieja - interes do zrobienia. Jestem Matowsky.
    Grubas zawsze chciał poznać legendarnego człowieka, największego przemytnika na Karaibach. Przed nim drżeli wszyscy, to był pan pełną gębą. Mimo, iż przyjmował ich w zatęchłej spelunie, jego garnitur był nieskazitelnie czysty. Dlatego Siergiej w chwilę po usłyszenia nazwiska, przed którym drżeli wszyscy ochoczo podał mu rękę.
    Matowsky patrzył się przez chwilę. Nie był chętny do podawania swojej wypielęgnowanej dłoni z brylatnem osadzonym na wspaniałym pierścieniu temu człowiekowi. Jego gmeranie w okolicach krocza brzydzilo go, podobnie jak brzydzila go cala postać. Od Siergieja biła nieprzyjemna woń starego mięsa z taniej jatki. W światku przestępczym chodziła fama, że Siergiej żywił się w najpodlejszych melinach, aby tylko było taniej. Jego nadmierne spożywanie hamburgerów i parówek widać było w każdym calu odrażającej postaci. Jednak Matowsky wiedział, że jak chce robić interesy z tym człowiekiem, musi się przemóc. Przymykając oczy podał ręke grubasowi, który obłapił ją swoimi serdelkowatymi paluchami. Matowsky ze wstrętem poczuł, jak spomiedzy palców Siergieja wytaczaja się krople tłustego potu.
    - Dobrze - powiedział Matoswsky - siadajcie i słuchajcie uważnie.
    Siergiej i El Człaperro usiedli na niskich chwiejących się taboretach.
    - Czy słyszeliście o Don Shopeno? - zapytał tajemniczo.
    - Nie - padła błyskawiczna odpowiedź. Tak błyskawiczna, że mogła być prawdą, albo zręcznie ukrytym kłamstwem.
    - Przemytnik - powiedział Matowsky sięgając po kolejnego mentosa - bardzo dobry. Szmuglował Absynt z Australii i nowej Zelandii. Woził niewolników, transpotował pandy z Australii i bele eukaliptusa z Chin. Dobry bandzior, znakomity w swoim fachu - rozmarzył się patrząc w sufit, wnet się jednak zmitygował i strząsnął pyłek ze swojej nieskazitelnej marynarki, mentos chrupnął w potężnych zdrowych szczękach. - Robił na tym interesie prawdziwe kokosy.
    Na dźwięk słowa "kokos", El Człaperro warknął i nadstawił ciekawie ucho. Zmarszczył swój garbaty nos, ale nic nie powiedział. Siergiej poruszył się natomiast trochę niespokojnie. Oczywiście, że znał Don Shopena, ale nie chciał przyznać tego przed Matowskym. Trochę obawiał się El Człaperra, który znał dośc dobrze Don Shopena, wyśmiewał przy każdej okazji przebiegłego Meksykanina. Ale chuderlawy człowieczek siedział nieporuszony, warknął tylko raz jeszcze i zaczął intensywnie zastanawiać się, co miał na myśli Matowsky pisząc, że za pomocą eukaliptusów ktoś może robić kokosy. Ale nie odezwał się ani słowem.
    - Don Shopeno jest znakomity w swoim fachu - ciagnął Matowsky - doskonały podróżnik. Zwiedził pół świata, znakomity geograf, botanik i zoolog. Spotkacie się z nim - jeszcze mocniej ściszył głos - a on wprowadzi was w dalsze szczegóły - wyjął ostatniego już mentosa, po czym zmiął pustą paczkę i upuścił ją na ziemię.
    - Gdzie go znajdziemy? - zapytał jeszcze Siergiej.
    - On znajdzie was - padła lakoniczna odpowiedź.
    Siergiej zrozumiał, że audiencja jest skończona. Już chciał wstać, kiedy... Obudził się na swojej śmierdzącej pryczy.
    - Uffff - wyszeptał zdumiony. - Więc to był tylko sen...
    Wokół szumiało morze...


    ROZDZIAŁ XII

    CISZA PRZED BURZĄ

    autor: Duszek

    Powolnie płynął czas na statku. Moment powrotu z podróży zbliżał się, a jednak nadal pozostawał odległy. Smakosz, widząc że zapasy na statku zaczynają się kończyć, poszedł do kapitana Kar Bulota.
    - Kapitanie! Zapasy się kończą! - odrzekł sfrustrowany.
    - A gdzie masz głowę tempy chuju?
    - Eee, tutaj - odparł z dumą pokazując oburącz czoło.
    - Przecież mamy jeszcze mielonkę, marny szczurze lądowy. A teraz spadaj bo jestem zajęty - odburnął otwierając kolejną flaszkę absyntu.
    "Coś mi tu nie pasuje..." - rozmyślał Smakosz w drodze do kuchni pokładowej.
    "Ta podróż za długo trwa, a do tego ten obleśny kapitan i jego załoga..."
    Z roztargnienia pomylił drzwi i zamiast do kuchni wszedł do magazynu obok. Jego oczom ujrzał się niesamowity widok.
    Szymon, grający z El Człapero w pokera.
    - Skończyły nam się już orzeszki w puszce, ale mamy jeszcze parę konserw - słychać było głośne dialogi.
    - No to dawaj!
    - A co ten grubas robi?
    - Nie wiem, poszedł do Kar Bulota.
    - Nie sądzisz że to podejrzane, tak ze sobą kręcą?
    W tym momencie zorientowali się, że Smakosz stał obok nich.
    - Arthurze, co tu robisz? - spytał zdziwiony - Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że złamałeś naszą umowę, i skumplowałeś sie z tym marynarzykiem?
    I może jeszcze powiesz, że za moimi plecami kablujesz o mnie do reszty załogi?
    - Eee, no właśnie - odparł El Człapero niebardzo wiedzący co powiedzieć.
    - Nie, nie to nie tak jak myślisz - bronił się Szymon.
    - Ale dlaczego gracie na konserwy?
    W tym momencie powietrze przeszył straszny huk, a jacht zaczął się chwiać.
    Spanikowany El Człapero schował się pod łóżko, a Szymon, jak na marynarza przystało, wykazał się odwagą i pobiegł szybko do Kar Bulota.
    - Kapitanie, co się dzieje?
    - Łoo, niezły ten absynt. Ale po nim buja...
    Widząc, że raczej się z nim nie dogada, wybiegł na górę pokładu.
    Tymczasem Arthur powoli zbierał myśli:
    - Oj drogi Smakoszu, wybacz mi...
    - Że co?!?!
    - Wybacz mi, ja nie chciałem...
    - Po tym wszystkim? Nie ma mowy. Pójdziesz na dno razem z tą całą przekętą załogą.
    - Wybacz mi że zjadłem wszystkie te orzeszki...
    - A co z konserwami?
    - Nawet ich nie tknąłem. Nie mogłem ich otworzyć...
    - No dobra, wybaczam.
    I tak oto udali się na górę pokładu, gdzie odnaleźli Szymona.
    Ich oczom okazał się widok zbliżającego jachtu, z czarną flagą z napisem MAT.
    - Chyba nie mają pokojowych zamiarów? - rzucił Smakosz.
    - Zmiana planów, zawracamy do portu De Borga! Na wodzie nie mamy z nimi żadnych szans... - krzyknął dzielny Szymon, i chwycił za ster...


    ROZDZIAŁ XIII

    TAJEMNICZA NIEZNAJOMA

    autor: Bartosh

    Widząc zdumiewające rozmiary statku Matowskyego sternik bez wahania chwycił za ster i obrócił go niczym Siergiej owija kabanosa w polendwicę.
    - Rozwinąć żagle - krzyczęli
    - Płyniemy pełną parą!
    Jak usłyszeli tak zrobili, nikt nie oszczędzał sił wszyscy pragnęli wydostać sie z tej Zasadzki, która przygotował dla nich Matowsky. Po parudziesięciu minutach męczarni w końcu przycumowali do pobliskiego portu. .
    -To był cieżki rejs - rzekł smakosz - pójdźmy na jakąś przekąske. Co byś powiedział na 9kg staropolskiej Arturze?
    Człapero zostawił to bez komentarza i podążył za swoim panem do "Knajpy pod złotą pipą"
    Tymczasem w CBŚ..
    - Trzy dni! - Krzyczał komendant - TRZY DNI!
    - Trzy dni szukamy Smakosza i nic? Z kim ja pracuje? Banda obiboków, nie potraficie porządnie wykonać chociażby jednego zadania.. Ma ktoś jakiś pomysł? Jaki kolwiek cholerny pomysł, jak złapać smakosza?
    W tym momencie jeden pachołek nieśmiale zabrał głos:
    - Yy.. No bo tego.. Możeby wysłać naszą tajną Broń.. Detektyw An..
    Nie zdążył dokończyć zdania, gdy zobaczył że twarz komendanta pojaśniała niczym twarz Siergieja widząć poranna dostawe wędlin w podblskim spożywczaku.
    - To jest myśl! - Wrzasnął nagle komendant - Wyślemy naszą najlepsza Detektyw, Anastazję De La Cyc! Taak.. Może i pracuje w niekonwencjonalny sposób, ale ma własne wtyki, znajdzie smakosza na bank. Wezwijcie ją natychmiast!
    Nie czekając długo komistarz ujrzał w drzwiach piękną kobiecą sylwetke, zbliżająca sie do neigo małymi kroczkami. Była to czerwono-ruda piękność, miała około 180cm wzrostu, długie ponetne nogi.. Na twarzy możnba było dostrzec kilka widocznych piegów. Ubrana była w seksowne kozaczki na wysokim obcasie, oraz krótką spódnicze z ćwiekami, a na swej wyeksponowanej klatce piersiowej miała czerwono-czarny gorset. W prawej rece trzymała kaszanke, która co chwile podgryzała.
    -Siemka. - powiedziała - Jestem Detektyw Anastazja De La Cyc. Słyszałam że szukacie Smakosza, ja wiem gdzie go szukać.
    To mówąc oddaliła sie w ciemnym korytarzu po drodze wyjmując telefon komórkowy, zaczęła wykrecać numer.
    - Siemka, Bruno...
    - Tak, szukam smakosza..
    - Tak...
    - Mówisz że gdzie?
    - Pod złotą pipą?
    - Jestem w drodze! - mówiac to odłożyła słuchawke
    Anastazja znana ze zwojego sprytu weszła do baru mówiąć:
    - Poproszę orzechowe chrupki, koniecznie z widelcem, a do tego Drink kamikadze.
    Usiadła przy najbliższym stoliku.. I wtedy ujrzała tę twarz.. Te napompowane czerwone, mokre od potu policzki. To tłuste czoło, na które subtelnie opadała grzywka.. Te niebieskie oczy. A w rece trzymał kaszanke... Tak to była miłość od pierwszego wejrzenia. Zapomniała o swojej misji i czym predzej podeszła do stołu Smakosza..
    - Cześć przystojniaku.. Jestem Anastazja - powiedziała uchylając lekko dekolt
    - Czołem maleńka.. jestem Siergiej.. - Powiedział patrzac w jej głebokie oczy.. Tak to była miłość z wzajemnościa...


    ROZDZIAŁ XIV

    MIŁOŚĆ ZA BURTĄ

    autor: Favre

    Po wypiciu parudziesięciu drinków z rudowłosa pięknością Smakosz postanowił zabrać ją do swojej kajuty.Wchodząc na pokład Nostromo krzyknął gromkie "WRÓCIŁEM!" aby wszyscy ujrzeli z kim przyszedł, zza rogu wychodził majtek Szymon który w wolnym czasie był także pucybutem.
    - Cze.... - więcej nie mógł z siebie wydusić po zobaczeniu ognistej porucznik -witam panią
    - Tam jest brudno - powiedziała do Szymona który stal z mopem wskazując na kadłub statku - idź to umyj a potem przynieś mi kawę z cukrem.
    - Tak jest milejdi - odpowiedział Szymon który dla ślicznej rudowłosej byłby w stanie zrobić wszystko
    Po tej krótkiej rozmowie Siergiej i An udali się do kajuty, był tak podniecony, ze nawet nie zauważył zniknięcia jego kompana El Człapero .Przez okrągłe 5min można było usłyszeć okrzyki rozkoszy gangstera co przyprawiało o fale zazdrości i złości Szymona.Postanowił coś z tym zrobić.
    Tymczasem na ladzie El Człapero dzwonił do Matowskyego aby poinformować go o tym w jakim porcie i na jak długo się zatrzymali, jakie było jego zdziwienie gdy po skończonej rozmowie odwracając się stanął twarz w pępek z Kar Bulotem.
    - Wiem ze to ty zjadłeś cala racje żywnościową - ze złością w glosie pochylił głowę by spojrzeć mu w twarz
    - Ja...ja tego nie zrobiłem - z przerażeniem szybko mu odrzekł
    - Będę cie obserwował - powiedział kapitan i zniknął za rogiem następnego budynku
    Na statku Szymon uwalniając konia myślał nad tym jak zemścić się na Siergieju za kradzież jego snów erotycznych, postanowił zrobić zapas żywności...warzywnej!
    Po wyczerpujących ćwiczeniach fitness z Anastazja Smakosz postanowił poszukać El Człapero, spotkał go akurat wchodzącego na stara łajbę...


    ROZDZIAŁ XV

    KOKOSOWY RAJ
    CZYLI O CZYM ŚNIŁ EL CZŁAPERRO

    autor: Karbulot

    Ciemność... Wszędzie ciemność...
    Kap... Kap... Kap...
    Jednostajne kapanie dotarło do świadomości zaspanego El Człaperra. Leniwie otworzył oko, ale natychmiast je zamknął. W ciemności nie widział nawet czubka własnego nosa. Próbował sobie przypomnieć, co stało się wczoraj. Pamiętał, jak jadł liście eukaliptusa znalezione na dnie starej beczki... Eukaliptusa?!!! Podniósł szybko głowę i rąbnął nią o coś boleśnie.
    - Agggggrrrrr - warknął ze złością El Człaperro.
    Kap... Kap... Kap...
    Młody człowieczek próbował namacać w co przed chwilą wyrżnął, ale poczuł jedynie zimny chłód chropowatej skały. Skała była mokra i bardzo zimna. El Człaperro zastanowił się. Skąd się wzięła skała nad jego pryczą? Dlaczego nie czuje kołysania statku, i co to do kurwy nędzy za pierdolone kapanie?
    Kap... Kap... Kap...
    El Człaperro spróbował ponownie wstać, ale po chwili zrezygnował. Próbował wyniuchać coś swoim garbatym wielkim nosem. Czuł w powietrzu jakąś stęchłą wilgoć. Jedno wiedział na pewno. Nie był na statku.
    - Cholerne eukaliptusy - mruknął pod nosem. - Co za gówno... Jak można z tego robić napój... - El Człaperro wielokrotnie widział, że kapitan Kar Bulot nie rozstawał się z mętną flaszką pełną jakiegoś ciemnego napoju. Wiedział, że absynt robi się w Australii, z liści eukaliptusa. Tak przynajmniej mówił ten pajac Don Shopeno.
    El Człaperro nie znosił Don Shopena. Meksykanin wkurwiał go na każdym kroku zwoimi bezsensownymi wynurzeniami. Wiedział, że jest cwanym przemytnikiem, ale jednocześnie potrafił pleść zupełne bzdury. Pewnie miał mózg odurzony oparami absyntu. Don Shopeno miał cały statek australisjkiego absyntu eukaliptusowego i zawsze jak jego statek zawijał do portu, nabrzeże wypełniało się tłumem chętnych. Jednakże mimo licznych zalet Meksykanina, El Człaperro nie mógł znieść jego zniewieścienia. Chodziły słuchy, że Don Shopeno nosił damskie stringi pod spodniami. Kto to widzaił na własne oczy, wkrótce ginął w tajemniczych okolicznościach.
    Kap... Kap... Kap...
    Olbrzymimi uszami Ferrengi El Człapero wreszcie rozpoznał miejsce w którym się znajdował. Musiała to być jakaś jaskinia, zaś miarowe pukanie prawdopodobnie kapiącą wodą. Polegając jedynie na swoim zmyśle słuchu i powonienia wkrótce dotarł do otworu zakrytego olbrzymim płaskim głazem. A więc jednak wyjście. Musi się wydostać, musi! Nie zniesie wiecej tego wilgotnego miejsca i tego ohydnego kapania wody. Przypominało kapiącą krew z trupa.
    El Człapero naparł wątłymi ramionami na olbrzymi głaz, próbując go poruszyć, niestety bez rezultatu. Wiedział, że wymaga od siebie zbyt wiele. Niestety El Człapero nie należał do rasy piratów i wojowników. Natura poskąpiła mu barczystej postaci, jaką szczycili się Siergiej, Mr Tasmann czy kapitan Kar Bulot. El Człaperro wiedział, że jest zwykłym homulunkusem, wybrykiem natury, ofiarą eksperymentów genetycznych. Wielokrotnie Siergiej zabawiał się jego kosztem organizując walki między swoim adiutantem a okolicznymi dziećmi, ilekroć nadarzyła się temu sposobność. Mały człowieczek był niemal zawsze skazany na porażkę. Raz wprawdzie udało mu się pokonać siedmioletniego chłopca, jednakże później dowiedział się, że dziecko było w zaawansowanym stadium nieuleczalnego tyfusu.
    Ale... Kamień nagle drgnął. El Człaperro jeszcze raz naparł na niego swoimi sękatymi poskręcanymi ramionami. Kamień zaczął się powoli przsuwać, aż ostry promień światła nagle wypełnił jaskinię. Homunkulus przyłożył swoje wybałuszone kaprawe oko do szczeliny i... Zamarł w zachwycie. W oddali widział morze, bliżej plażę, a jeszcze bliżej... Nie... To nie może być prawdą... On chyba sni...
    Palma!!!
    Istotnie, niemal 20 metrów od jaskini rosła palma... kokosowa. Ależ tak, to na pewno kokosy. W El Człapera jakby wstąpiły nowe siły. Już czuł jak orzeźwiające kokosowe mleko chłodzi jego gardło. Już słyszał chrupanie miąższu w swoich żółtych zniszczonych zębach. To mu dodało nowych sił. Olbrzymim wysiłkiem z jakąś potężną iście herkulesową sił naparł jeszcze raz na kamień i... odsunął go. Odsunął go wprawdzie kilka centymetrów, ale to wystarczyło, żeby przecisnąć swoje chude zabiedzone ciało.
    Stał jak urzeczony i patrzał na wspaniały gaj palm kokosowych.
    - O Boże - pomyślał... - Jestem w raju. Umarłem i jestem w raju. W kokosowym raju.
    Rzucił się pędem wzniecając stosy piasku spod brudnych pięt. Szybciej... Szybciej... Nareszcie porządne jedzenie. Miał już dośc śmierdzących parówek i hamburgerów jakimi wciąż czętował go Siergiej. Nienawidził parówek. Nienawidził hamburgerów. Kochał orzechy, on chciał orzecha. Chciał kokosa!!!
    Nagle jednak stanął jak wryty i jeszcze bardziej wybałuszył swoje oczy, że niemal wyszły mu z orbit. Oto na najbliższej palmie siedziała spokojnie trójdupna małpa i wcinała w najlepsze orzecha. Jego orzecha!!! Złapał szybko leżący u stóp palmy kamień i cisnął w małpę. Niestety był za słaby, kamień wzbił się raptem na cztery, pięć metrów po czym spadł z głuchym pacnięciem i wbił się do połowy w piasek.
    Ale co to? Małpa nagle zerwała kilka orzechów, po czym rzuciła je grzecznie w stronę El Człapera. Homunkulus nie wierzył własnym oczom. Małpa dawała mu orzechy!!! On nią poniewierał, wyrzucał z kajuty jak tylko rysowała na ścianach bohomazy z jego podobizną. Kopał ją, jak tylko próbowała przedrzeźniać jego warkot. A tymczasem ta poniżana przez niego małpa dzieliła się z nim swoimi orzechami kokosowymi. Niepewnie podeszedł do najbliższego z nich. Orzech miał pęknięta skorupkę. Nie spuszczając z niego oka, podniósł po omacku leżacy obok kamień, ktorym niedawno próbował cisnąć w trójdupną małpę, po czym z całej siły uderzył we włochatą skorupę.
    Niestety, skorupa była nienaruszona. El Człaperro miał jednak swój patent, dyskretnie wsunął orzecha pod swoje uda i silnie ścisnął pośladki. Poczuł ostre chrupnięcie skorupy i czuł, jak po jego nogach ścieka strużka zimnego mleka kokosowego. Już miał sięgnąć po niego rękę, kiedy...
    Leżał na swojej pryczy na Nostromo, przed nim stał Siergiej. Patrzył krytycznie na swojego pomocnika, po czym powiedział z przekąsem:
    - Znowu zmoczyłeś się w łóżko...
    I wtedy El Człaperro już wiedział, że to co mu ściekało po pośladkach nie było kokosowym mlekiem.


    ROZDZIAŁ XVI

    STRZAŁY WŚRÓD FAL

    autor: Czeczot

    Obudził się zwisając na bukszprycie niczym leniwiec po eukaliptusie. Było mu zimno, był cały mokry ale przede wszystkim czół tak znienawidzony przez siebie głód. W jednym momencie doświadczony parówkożerca wydobył spośród zapachu morskiej wody i zapleśniałego drewna, zapach który momentalnie przeniósł go w czasie i przestrzeni. Do czasów jego młodości. Trzeba wam wiedzieć że Siergiej za młodu często nawiedzał Węgry grabiąc biednych Węgrów z wszelkich produktów mięsnych i mięsopodobnych. Szczególny był rok 1956 kiedy to przed rozwścieczonymi tubylcami musieli go bronić jego bracia. Tak to na pewno węgierskie salami. Chodziły swego czasu słuchy że Don Szopeno dodaje do niego trochę swojego słynnego eukaliptusa. Tłuścioch dopadł skrzynki z której ulatniał się upragniony zapach. Niemalże połamał te jego obłe parówki mylnie tylko nazywane palcami o zasuwę. Ku jego przerażeniu Smakosza w skrzynce siedziała trujdupna małpa pochłaniająca resztki salami.
    Siergiej zaklną na czym ziemia stoi, ciskając w małpę leżącym na pokładzie żelastwo. Jego tragi-komiczną pogoń za małpą przerwał ostry, ledwo słyszalny wpośród fal trzask wkładanego magazynka i przeładowywanej broni. W jednym momencie całe życie przeleciało parówkożercy przed oczami. Dorastanie w masarni, wypady z dziadkiem po konserwy do niemieckich okopów, pierwszą kaszankę, noce nieprzespane w ciasnej więziennej celi dzieląc je z większym i bardziej ruchliwym Bartoshem. Nie zdążył jeszcze dotrzeć myślami do słynnego zniknięcia taboru kolejowego karmy dla kotów gdy przeszywający powietrze pocisk śmignął mu koło miejsca w czaszce gdzie jeszcze przed chwilą było jego ucho. Coś ciężkiego spadło mu prosto na bulwkowatą łepetynę. Ocknął się gdy Kapitan Kar Bulot ściągnął z niego martwe ciało Szymona.
    - Należało mu się- zaczął kapitan- nie dość że szpiegował dla Matkowskiego i opierdolił całe nasze zapasy to jeszcze dobrał się do mojej destylarni eukaliptusa.
    Parówkożerca postanowił przemilczeć sprawę aby nie skończyć tak samo jak marynarz. Lufa kapitańskiej lupary nie przestała dymić gdy padły kolejne dwa strzały zrywając kapitańską czapkę i posyłającą ją w czarną otchłań nocy. Anastazja De La Cyc stała w starym parcianym szlafroku trzymając w ręku samopał.
    - Co do stu banów na anarchii ?- wywrzeszczał Kar Bulot który jeszcze nie zdarzył pojąć całej sytuacji.
    Obaj przylegli do ziemi. O ile można to powiedzieć o Siergieju który wyglądał jak wyrzucony na brzeg hipopotam.
    - Anastazjo, kochanie co wyrabiasz?- zapytał jak najmilej jak umiał parówkożerca.
    Anastazja odpowiedziała salwą 2 pocisków które odstrzeliły starą lampę i ku przerażeniu smakosza jego żelazną rację suchej podwawelskiej schowaną w starej szalupie.
    - Co teraz kapitanie. Ona nas powybija jak kaczki.
    Kar Bulot nie zdąrzył odpowiedzieć gdy usłyszeli tępy huk pekającej czaszki pod naporem młotka. Kar Bulot, Siergiej i El Czlapero stali nad przykutą do krzesła Anastazją, która właśnie odzyskiwała przytomność po ciosie który zadał jej tak nie pozorna pokraka.
    - Kto cię przysłał?- zaczął przesłuchanie kapitan- O co w tym wszystkim chodzi?
    - Cała ta wyprawa, cały ten statek to jedna część wielkiego planu. Nie chodzi tu o jakiś głupi transport mielonki na dnie morza. Wasze życie jest drugorzędne.
    Siergiej rzucił jej spod tłustej mordy obrażone spojrzenie.
    - to za tym stoi, Matkowsky?
    - Za tym stoi ktoś większy niż Mc Tasman, Don Szopeno czy nawet Matowski, ktoś bardziej wpływowy niż całe CBŚ. Chodzą słuchy, że kiedyś robił w koszulkach …


 
 
The BORG Collective - All Rights Reserved - (C) 2002-2009
BORG and Star Trek are Trademarks of Paramount Pictures
WWW Design by Karbulot, PHP by Holyboy and Mientus^