Tak się dzisiaj zastanawiałem w pracy odnośnie naszego Przymierza, a konkretnie o zarządzeniu wstrzymania asymilacji. Uzmysłowiłem sobie, że jest to chyba pomysł poroniony. Bo pomyślcie sami. Jesteśmy Przymierzem Przyjaciół, ludźmi którzy wspólnie grają i się lubią. Niestety zaczynamy zamykać się w skorupie przed innymi jak ostrygi. Ostatnio wiele osób puka do naszych wrót, chce dołączyć, a my im odmawiamy. Zapytuję się zatem dlaczego? Wielu z nich jest w porządku, nie mamy im nic do zarzucenia, mają poparcie większości Przymierza. Jednak... dalej są odrzucani. Czy to jest wyjście? Ograniczyliśmy przyjmowanie osób, gdyż doszliśmy do wniosku, że jest nas za dużo i trzeba przystopować. Ale powiem szczerze, że ludzi którzy chcą się do nas dostać z chęcią bym wymienił na wielu tych, co są z nami i praktycznie nie wiadomo co tu robią. Może zatem Sztab podejmie decyzję w tej sprawie, gdyż osobiście uważam, że tak dalej być nie może. Sa osoby, które mówią "NIE" dla tych co chcą do nas dołączyć. Dlaczego mówią "NIE"? Może dlatego, że ich nie lubią, albo mają coś do zarzucenia. Ale przecież nie można się sugerować czyjąś antypatią. W końcu Przymierze nie należy do jednej osoby, a jest naszym wspólnym dobrem. Dlatego wszyscy mają prawo decydować czy kogoś przyjmiemy a czy go odrzucimy. Niech pozostali członkowie Sztabu przemyślą co tu napisałem i się zastanowią. Czy dalej tak będziemy tkwić w skorupie, czy ponownie otworzymy nasze serca i wyciągniemy ręce do tych, co chcą być naszymi Przyjaciółmi. Tak, jak było na początku... |