Nie tak dawno informowałem na łamach naszego serwisu (vide news "Half-Life 2 nie dla cheaterów") o zabezpieczeniach przed cheaterami, jakie oferuje sieciowy system Steam. Posiłkując się wypowiedziami przedstawicieli studia Valve, wypowiadałem się o Steamie i jego możliwościach bardzo pozytywnie. Niestety, ale "moje" słowa nie były zgodne z prawdą. Najwyraźniej Valve Software zbyt pochopnie pochwaliło swój produkt i nie doceniło zdolności nieuczciwych graczy. Od maja bieżącego roku wiemy, że trybem multiplayer w grze Half-Life 2 będzie odświeżona i udoskonalona edycja Counter-Strike'a - Counter-Strike: Source. Zakończone beta-testy tej gry miały całkowicie wyeliminować większość popełnionych błędów programistycznych, jakie mogłyby kiedykolwiek zostać użyte przez cheaterów. Najwyraźniej programiści z Valve Software nie potrafią nadążyć za całym zamieszaniem, chociaż Counter-Strike: Source dostępny jest już w wersji finalnej od blisko dwóch tygodni. Hakerzy najwyraźniej za cel numer jeden postawili sobie włamywanie się do serwerów gry i - dzięki wykorzystaniu luk w kodzie źródłowym - implementują do zmagań coraz to nowsze kody i obejścia. Bardzo trudno jest poradzić sobie z tak dużą liczbą oszustów, a najbardziej cierpią na tym uczciwi gracze. Liga ClanBase została zmuszona do podjęcia decyzji o wstrzymaniu rozgrywek na platformie CS:S, aż do momentu, w którym Valve usunie większość pomyłek. Nikt nie wie jednak kiedy to nastąpi. Tak to jest, że chwaląc coś zbyt wcześnie można po prostu zapeszyć. W przypadku Valve Software wszelkie komplementy i rzeczy pewne na bank, zazwyczaj są niezgodne z prawdą. Osoby śledzące wydarzenia dotyczące gier Half-Life 2, Counter-Strike: Condition Zero, a teraz także Counter-Strike: Source mogły się przekonać niejednokrotnie, że to co mówią pracownicy studia Valve można najzwyczajniej włożyć między bajki. |